sobota, 14 listopada 2015

Chicago-blanca

"Śmiertelne maski" Jim Butcher


Dresden powraca w świetle reflektorów, dosłownie. Takiej sceny wstępnej trudno się spodziewać, zwłaszcza gdy główny bohater destrukcyjnie działa na wszelkie urządzenia wyprodukowane po II wojnie światowej. Intryga od pierwszych kartek, sięgająca wydarzeń sprzed miesięcy i wzajemnej nienawiści narastającej przez stulecia, po czym co chwilę coś - książkę żal odkładać nawet przy niedoborze snu. Butcher wrócił do tempa, znanego z pierwszych trzech tomów Akt Dresdena, a "Śmiertelne maski" same w sobie to tom powrotów i rozstań, w którym szarości i czerwienie zaciekle walczą o prymat. Trudno zdecydować, czy skupić się na spektakularnej walce dobra ze złem, czy na magu, którego przeszłość zaczyna zbierać żniwo.


Amerykański autor jest kapitalny. Zrobił na mnie wrażenie "Bombowymi laskami", pochłonął początkiem Akt Dresdena, niedawno przystopował, a teraz znowu wciągnął w wir wyimaginowanych wydarzeń. Pewnie się powtarzam, ale w tym przypadku trudno nie piać peanów. Fantastyczne mistrzostwo. 

Demony trzydziestu denarów


Wojna z wampirami z Czerwonego Dworu trwa, a kto wątpił, że Dresden nie poniesie konsekwencji swoich ognistych wyczynów, samym wstępem do "Śmiertelnych masek" zostanie wyprowadzony z błędu. Z tym, że walka z wampirami zdaje się być tylko tłem, kiedy wokół Dresdena zaczynają grasować demoniczni Denarianie. Tym razem Jim Butcher inspiracji zaczerpnął z wierzeń chrześcijańskich: Upadli, 30 srebrników, Całun Turyński… a wszystko to wplecione w nadprzyrodzony świat współczesnego Chicago. O dzwoni, takie ekstremalne zestawienie nie razi ani chorobliwą zapalczywością wyznaniową żadnej ze stron, ani abstrakcją kombinacji. Choć trochę śmierdzi…

Wracają bohaterowie znani i lubiani - Murphy, Susan, Michael. Pojawia się ktoś, kto może skraść serce: mędrzec emanujący spokojem i mądrością, zawstydzający odwagą, na którą porwałby się mało kto, i sypiący sentencjami w sposób tak stonowany, że mimowolnie wzrok się zatrzymuje, a umysł pracuje i zmusza do autorefleksji. Żeby było jasne, u Butchera rzadko kiedy ktoś jest całkiem dobry albo na wskroś zły, choć różne charaktery dają upust swoim przekonaniom. Amerykański autor nie był by sobą, gdyby nie przygotował niespodzianek, zbijających czytelnika z tropu, podobnie jak wydarzeń, przy których chce się krzyczeć ze złości. "Śmiertelne maski" wzbudzają skrajne emocje, i w tym ich siła.

Szary Harry


Dresden, wielokrotnie w tym tomie pytany, dlaczego wybrał życie, jakie wiedzie, nie odważył się odpowiedzieć. Dlaczego…? Na drodze głównego bohatera stają postacie, wiedzące o nim więcej, niż on sam. Jak gdyby tego było mało, sam mag zaczyna się przyznawać do głęboko skrywanego strachu. W takich momentach Butcher igra z ogniem, bo cierpliwość czytelnika wystawiana jest na próbę. On wie, oni wiedzą, a my (jeszcze) nie. Dlaczego…?! I jak długo jeszcze?! Jestem niecierpliwa, ale nawałnicy przedstawionych wydarzeń zwykle udaje się hamować moją wścibskość. Z drugiej strony jak tu nie chcieć wiedzieć więcej o postaci, z którą zdążyło się tak zżyć... Nawet ci, którzy go kochają i szanują, nie mogą przyznać, że Dresden jest idealny. No i dobrze! Ale każdy w końcu zmuszony będzie wyłożyć karty na stół. Coś czuję, że ten mag ma niejednego asa w rękawie. Pytanie tylko, które karty zniknęły z talii…

Zaraz zaczynam "Krwawe rytuały", czas powoli się żegnać - na dzień dzisiejszy ostatni opublikowany w Polsce tom Akt Dresdena. Ale MAG jest wielki - od stycznia 2016 ukazywać się będą następne części!  

+

  • "potężny czynnik obrzydzenia", definicja społeczności okultystycznej i inne specyficzne sformułowania,
  • Dresdena problemy z ekspresją werbalną,
  • Archiwum vel Ivy,
  • welcome, Molly Carpenter,
  • gangster z k(l)asą - nie mogło być inaczej! (z cyklu: wiedziałam ;) )



  • chirurgiczna precyzja, gruchot kości, wykrwawianie się i to, co po nim zostaje, brrr..

Komu polecam? 
Szczególnie polecam tym, którzy przez "Rycerza Lata" o mały włos nie zrezygnowali z serii. Tym razem dostaną to, co znają i uwielbiają. Nie polecam wrażliwym, którzy mają problemy choćby z wyobrażeniem wizyty w prosektorium, lub konserwatywnym, dla których bezczeszczenie relikwii nie ma żadnego wytłumaczenia, nawet fantastycznego.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz