“Psiakość!” Alejandro Palomas
Niepozorna powieść z nie od razu dostrzegalnym urokiem, w której pies wcale nie musi występować na pierwszym planie, żeby niezwykłość jego relacji z człowiekiem rozbrajała. Słodko-gorzka “Psiakość!” to przywoływane z pamięci fragmenty historii niekompletnej rodziny, próbującej z różnym skutkiem wypełniać luki w pokruszonych relacjach. Książka skłania do refleksji nad rolą, jaką odgrywa się we własnej rodzinie, a Palomas potrafi ucisnąć w klatce piersiowej – zwłaszcza psiarzy.
O czym jest “Psiakość!”?
Powieść jest o R, któremu coś się stało, ale długo nie wiadomo, co? Opowiada o 70-letniej matce, która pojawia się o niewłaściwym czasie w miejscu, gdzie jej syn chce być sam; i o jego siostrach, jednej z niezdrowym poczuciem odpowiedzialności, drugiej – odsuwającej własne nieszczęścia na dalszy plan, kiedy jest potrzebna bliskim. “Psiakość!” jest o przemilczeniu, konfrontacjach, wspomnieniach i wyciąganiu ręki, i oczywiście o psach, bez której historia bohaterów mogłaby być jedną z wielu.
Dlaczego ta książka?
Majówka miała być lekka i przyjemna, a co innego nadaje się lepiej, niż Barcelona, pies i perturbacje rodzinne? Przynajmniej miałam nadzieję, że “Psiakość!” to nic w stylu “Marley i ja”, bo wzruszeń aktualnie nie pragnę.
W moim guście
Choć miasta w tej powieści mało, od razu potrafiłam wyobrazić sobie kawiarnię, w której rozgrywa się akcja. Szybko rozczuliła mnie matka, choć zamieszkujące ją Amalie są skrajnie od siebie różne. Podobnie babcia, żyjąca we wspomnieniach postaci, trąciła jedną z moich czułych strun. Najbardziej podobało mi się to (choć nie korespondowało z kontrolą czasu czytania), jak Palomas kończył rozdziały: rewelacja na końcu każdego skutecznie powstrzymywała mnie od odłożenia lektury. Lubię niejasności, docieranie do drugiego dnia i ten specyficzny sposób porozumiewania się bez słów, właściwy osobom, które łączy coś szczególnego. Do tego zawsze wolałam psy od kotów, dlatego każdy fragment o rodzinnych czworonogach wzruszał mnie odrobinę (a historia dwóch kolan nawet i dużo więcej).
Albo i nie (dla mnie)
Podobało mi się wszystko poza tym, że “Psiakość!” to zaledwie skrawek historii bohaterów – nie naczytałam się! Może styczność ze słabościami starości to nie jest to, o czym aktualnie chcę czytać, ale starsza pani budziła we mnie tylko ciepłe uczucia.
Komu polecam?
Jeśli wspomniany Marley wyciskał łzy, to R też to zrobi, ale inaczej. Polecam “Psiakość!” na pokrzepienie komuś, kto potrzebuje trochę ciepła, promyczka nadziei i futrzaka zmieniającego życie nie do poznania. Amatorom zbiegów okoliczności też się spodoba. Nie polecam czytelnikom, którzy nie mają ochoty wczytywać się w dialogi, doszukiwać ich sensu czy okazać niektórym bohaterom ponadprzeciętną cierpliwość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz