środa, 30 września 2015

Labilna iluzja

"Dziewczyna z pociągu" Paula Hawkins


Co za debiut! "The Girl on the Train" od stycznia nie schodzi z list brytyjskich i amerykańskich bestsellerów, polską premierę zapowiedziano na 21 października 2015, trwają przymiarki do filmu. Perfekcyjny przykład na to, że świetne książki też się sprzedają - podobno sam Stephen King nie mógł się oderwać, a teraz, świeżo po odetchnięciu, podobny los wróżę każdemu, kto sięgnie po ten thriller. Powieść Hawkins rozkręca się jak ruszający pociąg, po to tylko, żeby zaraz zahamować z piskiem, kiedy obraz powstały w głowie głównej bohaterki burzy wydarzenie, którego nikt nie powinien być świadkiem. Scena, która w ogóle nie miała mieć miejsca. Nic nie pasuje, a to dopiero początek… Misternie skonstruowana historia o stawianiu czoła rzeczywistości - jaka by ona nie była. Frapująca.


Moja tolerancja dot. thrillerów jest ograniczona, za bardzo je przeżywam i dlatego dawkuję ostrożnie, pomiędzy pojedynczymi leżą dłuższe odstępy czasu. Ale jak oprzeć się opisowi, który krąży razem z tą książką? Kto nie zacznie się zastanawiać, co ona widziała i dlaczego? Niby niewinne, ale w wielu przypadkach ciekawość zwycięży… I tak nie doczekałam się polskiego wydania "Dziewczyny z pociągu", bo musiałam wiedzieć. Kto jednak myśli, że składanie faktów wystarczy, szybko się rozczaruje własną naiwnością. Paula Hawkins jest sprytniejsza, skutecznie przykuwa uwagę czytelnika i nie da mu się przechytrzyć. Warto jej tę uwagę poświęcić.

Kiedy kobieta zaczyna dorabiać sobie historie… 


8:04 odjeżdża podmiejski pociąg do Londynu. Rachel jeździ nim codziennie. Gin z tonikiem albo wino pije zwykle dopiero w drodze powrotnej. Pasażerami się nie przejmuje, mimo że niektóre twarze spotyka każdego dnia. Cała jej uwaga skupia się na tym, co za oknem, w jednym konkretnym miejscu, kiedy motorniczy zmuszony jest zatrzymać się na moment albo kilka minut. Z okna pociągu wyraźnie widać ciąg domków za torami. Rano na tarasie Jess zwykle pije kawę lub wystawia twarz do słońca, wieczorami zwykle towarzyszy jej dobrze zbudowany Jason. Ona artystyczna dusza, on lekarz ratujący życie. Zdawałby się, że sielanka. Gdyby nie to, że sama Rachel wymyśla historię obserwowanej pary i każdego dnia dorabia do niej szczegóły, wiąże się z nimi bardziej, śledząc z okna pociągu. Tylko gdzie przebiega granica między zwyczajnym zabijaniem czasu podróży a niezdrowym fantazjowaniem…? Do jakiego stopnia to normalne? Z Rachel jest coś nie tak. Czuje się to od pierwszych stron. 

Jej wizja wali się, kiedy któregoś dnia widzi scenę za nic niepasującą do wyidealizowanego życia obserwowanej pary. To, co dzieje się z główną bohaterką, przyprawia o ciarki i zgorszenie. Puszczają jej nie tylko wodze fantazji, ale wszelkie hamulce. Wzburzenie sięga zenitu i kończy się blackoutem, który wisi nad nią jak fatum przez resztę powieści. Gdy następnego ranka Jess, a właściwie Megan zostaje uznana za zaginioną, iluzoryczna rutyna Rachel zostaje rozproszona. Od tego momentu sen zlewa się z jawą, wspomnienia podważają fakty. Koniec ze śledzeniem gazet czy obserwowaniem z bezpiecznej odległości. Rozdygotana bohaterka nie może siedzieć bezczynnie, a jej napięcie zaczyna udzielać się czytelnikowi. Sprawa zaginięcia zaczyna mieć wymiar osobisty. Tylko na jakiej podstawie? Prywatnych pobudek?! Co ona chce osiągnąć, wstydząc się swojej pierwszej reakcji i klucząc w zakamarkach niejasnych wspomnień…? 

Thriller własnego życia


Przez całą powieść ciśnie się na język pytanie, o co Rachel właściwie chodzi? "Dziewczyna z pociągu" targa czytelnika między tym, co stopniowo ujawnia policyjne dochodzenie, a tym, co głównej bohaterce chodzi po głowie. Zmusza do myślenia, przeszkadza w zachowaniu bezstronności. Przy czym rozwiedzionej, bezrobotnej, labilnej psychicznie alkoholiczce trudno okazać choćby zrozumienie, nawet będąc osobą postronną. Wychodzą na jaw fakty, które zataić chciała nie tylko sama Rachel. Ani ona, ani nawet Megan nie są takie, za jakie chciałyby uchodzić… Za obiema ciągnie się przeszłość, której nie potrafią całkiem zamknąć, a nad wszystkimi wątkami mistrzowsko panuje autorka, Paula Hawkins. Uzupełnia scenariusz sytuacji, która na nieszczęście połączyła ludzi obcych, a nawet sobie dalekich. 

"Dziewczynę z pociągu" czyta się z zapartym tchem, odczuwając wręcz amplitudy temperatury. Niebezpieczeństwo gdzieś tam jest, ale nie wiadomo, z której strony się go spodziewać. A może stać na nie każdego z bohaterów…? Swoją drogą ciekawi mnie, ile razy podczas lektury można prychnąć "Wiedziałam/em!". Bo chyba jednak łatwiej spekulować na temat tego, co ludzie są zdolni zrobić z życiem innych, niż wytłumaczyć, dlaczego wybierają właśnie takie własne... Książka skomplikowana i warta czekania. Dla mnie inwestycja wysokiego ryzyka na niezbadanym terenie, która zwróciła się z nawiązką. Naprawdę zachęcam

+

  • dynamiczny język i spójna fabuła, 
  • niezauważalnie narastający niepokój
  • zwroty akcji zalewające falą gorąca,
  • konstrukcja kiwająca czytelnika, a jednak niezniechęcająca i zapewniająca trzeźwość umysłu,
  • perspektywa: trzy kobiety, z których każda dochodzi do głosu - co absolutnie nie pomaga w wytłumaczeniu ich zachowania,


-

  • mężczyźni wrzeszczący, wybuchający i niebezpieczni niezależnie od noszonej maski,
  • postacie frywolne, podejrzliwe i fałszywe - a bohater pozytywny, jakaś rekompensata…? (ja nie namierzyłam, chyba nie ten typ powieści)
  • za szybko się kończy, a film jeszcze w powijakach...


Komu polecam? 
Książka kołująca, zwieńczona niedowierzaniem. Polecam tym, którzy chętnie się wczytują, wyłapują szczegóły, kojarzą fakty, rewidują je i nieśpiesznie osądzają. Za mało znam ten genre, żeby Hawkins do kogoś porównywać, ale może nadaje się jako urozmaicenie biblioteczki, debiutantka skazana na sukces? Nie polecam czytelnikom niecierpliwym czy wrażliwym na ludzkie cierpienie (głównie psychiczne); egoistom wątpiącym w zasady, z którymi się obnoszą, ani nieszczęśnikom uwikłanym w jakiekolwiek trójkąty. Ku przestrodze alkoholikom, poligamistom, psychiatrom… Cały clou "Dziewczyny z pociągu" to nie właściwe typowanie, a współudział w dochodzeniu do sedna i satysfakcja z rozładowania napięcia. Thriller dla ludzi z głową (na karku), niepodający nic na tacy.  


A może też... 


Nuklearne anomalie

"Zaginiona dziewczyna" Gilian Flynn

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz