"Pomnik Cesarzowej Achai. Tom V" Andrzej Ziemiański
Dawno żadna książka nie była tak oczekiwana jak "Pomnik Cesarzowej Achai. Tom V" (no może "Wichry zimy" Martina ją przebiją). Tylko yyy… Na czym to stanęło? Kim on/a był/a? Mimo objętości piątego tomu (956 stron!) i poprzednich, Ziemiański błyskawicznie wciąga czytelnika w matnię, szturchając co chwilę jego pamięć i czujność. Rozstrzyga losy światów, pisząc o ludziach, którzy nie umieją stać w miejscu i żyć 'normalnym' życiem - i to niezależnie od rzeczywistości, z której pochodzą. Łączy ich swoista wewnętrzna konieczność, dzięki której przenoszą góry. Ich, czyli bandę niepohamowanych narwańców pod wodzą nieobliczalnego Ziemiańskiego. A że oba epitety to komplementy, chyba nie trzeba mówić. Rozrywka najwyższej fantastycznej klasy gwarantowana!
"Pomnik Cesarzowej Achai" wprawdzie został ukończony, ale krążą plotki, że to środkowa część trylogii ("Achaja", "Pomnik…", "…"?). Czekanie na kolejne tomy jest zabójcze i pewnie nie każdy wytrzyma. Jeśli "Achaja" to przedsmak, a "Pomnik…" kumulacja, to strach pomyśleć, co będzie dalej… A być może! Przeczytajcie i się przekonajcie.
O treści słów kilka
Z odnoszeniem się do akcji któregoś tomu z kolei zwykle są problemy, a sens tego przedsięwzięcia zakrawa na syzyfową pracę pod groźbą niezamierzonych spojlerów. Lepiej odpuścić i ograniczyć się do minimum.
W polskim dowództwie po 'tej' stronie gór jest agent, donoszący wrogiemu Nayer o poczynaniach cesarstwa i jego sojuszników. Speckurwy szpiegują, co jednak nie działa uspokajająco na przewrażliwioną cesarzową. Knuje właściwie każdy, a jak nie, to zacznie. W końcu ważą się losy świata… A przede wszystkim, 1000 lat po najsławniejszych szarżach Achai, startuje wyścig na Biegun po legendarną Magię Bogów. Żadna z ekip nie zadaje sobie jednak sprawy, przez jakie Piekło przyjdzie jej przejść.
Historia zatacza kręgi…
…coraz ciaśniejsze. Pierwsze strony "Pomnika Cesarzowej Achai. Tom V" dobre są na rozruch, bo jak już się wsiąknie w lekturę, trudno przerwać. Nieźle to sobie Ziemiański wykoncypował: nie dość, że sprawdzone pary bohaterów mają potencjał sam w sobie, to jeszcze przeplatanie kilku scenerii i wątków bez pozostawiania niemiłosiernych luk pomiędzy ich kontynuacją plus dorzucanie to tego nowych rewelacji, nad którymi głowiono się w poprzednich tomach, scala czytelnika z historią. Pojawiają się te same miejsca, ale w żadnym wypadku schematy. Napięcie narasta, choć z rozładowaniem różnie bywa. Co też nie jest zjawiskiem negatywnym, bo w pędzie lektury w którymś momencie przyjdzie refleksja 'STOPPP!" - bo przecież to ostania część, zaraz się skończy, i co potem?! Niemożliwe, że Ziemiański poda rozwiązanie na tacy…
Twarde babki
Czarownica na przeszpiegach nieświadoma przecieków u własnych mocodawców; weteranka z proroczymi snami o świecie, którego istnieniu nawet nie wie; rebeliantka porywająca inteligencję i zwykły lud; pilotka z archaicznej krainy lądująca najnowszym polskim wiatrakowcem we wnętrzu góry, aż w końcu pani inżynier imponująca inteligencją czarownikowi z 1000-letnim doświadczeniem - wszędzie baby. I to twardsze niż niejeden mężczyzna. Zwykle w pełni świadome własnych walorów (nie mówiąc już o kształtach) i wykorzystujące je do wypełnienia misji, w której każda widzi siłę wyższą. Światło płci pięknej rzuca cień na bohaterów płci przeciwnej, nie należy ich jednak nie doceniać, zwłaszcza polskiej marynarki wojennej w odwiecznym konflikcie z siłami lądowymi czy towarzystwie wzajemnej adoracji w sztabie generalnym.
Można by rozdrabniać się na szczegóły, ale po co…? Na "Pomnik Cesarzowej Achai. Tom V" trzeba było czekać prawie 2 lata. Jest idealnym dopełnieniem poprzednich części - szybkim, konkretnym, wyzywającym i pozostawiającym niedosyt. Czego chcieć więcej? Niekończącej się opowieści…? Kto wie. "Achaja" nie zachwyciła mnie aż do tego stopnia, ale "Pomnik…" wręcz kazał zadrzeć głowę wysoko i piać z zachwytu. Ciągnące się czekanie niniejszym Ziemiańskiemu wybaczam. Zazdroszczę tym, którzy koniec (albo i całą historię) jeszcze mają przed sobą. A co w końcu z tym cholernym pomnikiem, sprawdźcie sami…
+
- duety i ich dialogi, poczucie humoru, kompatybilność i nieprzewidywalność,
- Tomaszewski bohaterem natchnionym…
- puenty podrozdziałów,
- przenikanie się cywilizacji, które w naszym świecie z powodzeniem mogłoby dzielić tysiące lat,
- wątki się przeplatają, ale bez męcząco długich przerw,
- Meredith, firewall i tym podobne, irracjonalne kombinacje,
- człowiek legenda we własnej osobie,
- czekanie się opłaciło!
-
- trudno wszystko (za)pamiętać, choć wczytanie się przychodzi szybko,
- co dalej..?!
Komu polecam?
"Achaja" jest ciężka. Kto przebrnął, polecam "Pomnik Cesarzowej Achai" - bije pierwszą trylogię na głowę! Spodoba się patriotom, amatorom szeroko pojętej wojskowości i strategicznego myślenia oraz czujnym obserwatorom zderzeń cywilizacji i analitykom konsekwencji z tego wynikających, obojętnie jak by nie były oderwane od rzeczywistości. Nie polecam niecierpliwym albo tym, którzy nie mają czasu poświęcić uwagi niuansom, bo te w "Pomniku…" się zemszczą. Szowinistom lub samcom alfa trudno będzie zrozumieć, jak jedna babka zawojowała świat, a co dopiero docenić sprytne bohaterki pomnika, które potrafią zachować pokerową twarz, nawet kiedy krew buzuje. No, w większości przypadków. Minęło kilka dni od lektury, przemyślenia się namnożyły, emocje powoli opadają, a ja wciąż jestem zachwycona. "Pomnik Cesarzowej Achai" trafia do ksiąg niezapomnianych - bez ale.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz