niedziela, 10 czerwca 2018

Liaison spod klucza

“Sekret listu” Lucinda Riley


"Der verbotene Liebesbrief" Lucinda Riley, czyli "Sekret listu" - wydanie niemieckie, fot. by paratexterka ©
Irlandka Riley zdążyła przyzwyczaić czytelników do wielopokoleniowych historii rodzinnych, w których zawsze znajdzie się ktoś, kto przypadkiem trafi na tajemnicę sprzed dekad i nie odpuści, dopóki nie odkryje całej prawdy. Współczesne wątki zazębiają się z retrospekcjami ,tworząc spójną całość, a czas spędzony na lekturze mija nie wiadomo kiedy. “Sekret listu” szybko jednak pozbawi złudzeń, że jest kolejną powieścią obyczajową w znanym stylu… W pierwszej chwili aż trudno uwierzyć, że ta książka wyszła spod tego samego pióra, co “Dom orchidei” czy “Dziewczyna na klifie”. Później nie ma już czasu na zastanawianie się, bo fabuła wciąga momentalnie i wypuszcza z matni, dopiero kiedy się okaże, czy tytułowy sekret ujrzy światło dzienne…


Na początku nie dowierzałam w to, co się dzieje. Znana (mi) z zagadkowych, lecz subtelnych powieści obyczajowych Riley zaczyna podnosić adrenalinę od pierwszych stron, zanim jeszcze wyobraźnia nakreśli obraz poszczególnych bohaterów. Historia szybko plącze się coraz bardziej, niespostrzeżenie pochłania się rozdział za rozdziałem, aż w końcu nadciąga finał. Przyznam, że nie pierwszy raz przeczytałabym powieść Riley jednym tchem. “Sekret listu” pochłonął mnie do tego stopnia, że zorientowawszy się, jak niewiele zostało mi do końca, zwolniłam. Nie ma co się oszukiwać - powieść z elementami thrillera, a nawet kryminału, wyszła Riley rewelacyjnie.

Niebezpieczna przesyłka


"Der verbotene Liebesbrief" Lucinda Riley, fot. by paratexterka ©
Dziennikarka Joanna oddelegowana zostaje na pożegnanie Sir James’a Harrisona, niedawno zmarłego aktora brytyjskiego, jednego z tych wielkich. Nie może wiedzieć, że zlecenie, jakich wiele w redakcji informacyjnej, wywróci świat do góry nogami - i to nie tylko świat głównej bohaterki. Kiedy niepozorna staruszka zaczyna hiperwentylować, Joanna rezygnuje z przydzielonego jej zadania, postanawiając odwieźć ją do domu. Dziwnego domu pełnego pudełek od herbaty i innych kartów, jak ocenia po jednym rzucie wprawionego oka. Po kilku dniach do rąk Joanny dostarczony zostaje tajemniczy list, który może ściągnąć na nią niebezpieczeństwo. Nikt nie przypuszcza, że chodzi o ściśle tajną sprawę wagi państwowej, mogącą wstrząsnąć nie tylko Wielką Brytanią. Jako dziennikarka z krwi i kości, a przede wszystkim z zasadami, zaczyna węszyć. Nie trzeba długo czekać, aż w jej życiu zaczną się dziać rzeczy jeszcze dziwniejsze, których nie można sobie sensownie wytłumaczyć. Są jednak zbyt spójne, żeby podciągnąć je od zwykły przypadek. Komuś research dziennikarki jest wybitnie nie na rękę, zwłaszcza gdy ginąć zaczynają nie tylko rzeczy…

Lucinda Riley zadbała o to, żeby uwaga czytelnika nie zasiadła na laurach ani na moment. Nie przypominam sobie nawet jednego fragmentu, który by mnie znudził albo okazał się zbędnym, niemiłosiernym zwlekaniem. Wiadomości się mnożą, perspektywa rozszerza. Oczywiście nie oznacza to, że rozwiązanie zostaje podane na tacy, bo w wielowątkowych powieściach Riley jest to mało prawdopodobne. Wiedziałam, że “Sekret listu” mnie wciągnie, bo już zdarzyło mi się zarwać noc przez tę autorkę, ale nie spodziewałam się, że zaskoczy mnie aż tak efektownie. To książka, na którą warto trafić, bez dwóch zdań. 

Literacki kop, "Sekret listu" Lucindy Riley tuż przed finałem, fot. by paratexterka ©Za zamkniętymi drzwiami


W “Sekrecie listu” niedostępność walczy z wtajemniczeniem, i to w różnych aspektach. Podobnie jak we wspomnianych na wstępie powieściach, Riley obiera kilka perspektyw. ‘Szare’ życie głównej bohaterki przeciwstawione jest splendorowi rodziny Harrisonów oraz absolutnej wyjątkowości brytyjskiej rodziny królewskiej. Skakanie między bohaterami nie irytuje, bo poszczególne wątki nie ciągną się, ani nie zostają zaniedbane. Wszystko rozwija się w odpowiednim tempie, choć w żadnym razie subtelnie i stonowanie. Dla głównej bohaterki sztuką jest przekroczyć próg - przeniknąć do świata, o którym dotychczas tylko pisała. Dla reszty - zrozumieć, co warte jest ochrony przez MI5, warte każdej ceny. Kombinacja dla Riley nietypowa, ale wcale nie poza zasięgiem. Moim zdaniem udał jej się thriller, który wciąga i robi wrażenie

Może fakt, że długo nic nie wydaje się spójne, że następujące po sobie nietypowe zdarzenia rozpraszają uwagę, albo może dzięki gładkiemu, szybko jednającemu sobie czytelnika stylowi, “Sekret listu” pozwala zapomnieć otaczającą rzeczywistość - i to bez względu na miejsce i czas. Bohaterowie są wartościowi, ale nie bez słabości, choć te proporcje bywają zaburzone. Każdy skrywa większy lub mniejszy sekret, jednak prędzej czy później postawiony zostanie pod ścianą. Wydarzenia nie raz przypominają sceny z filmu sensacyjnego, ale siłą rzeczy z przywodzą też na myśl największe romanse poprzedniego stulecia. Nietypowy mix Riley wciągnie każdego czytelnika - i to nie tylko płci piękniej - który żądny jest wiedzieć więcej niż podane do publicznej wiadomości. A przy okazji się rozmarzyć lub podumać, co by było, gdyby naprawdę niektóre rzeczy wyszły na jaw… Polecam i prezentowałabym!

+

niemożność oderwania się, 
elastyczność i pomysłowość autorki,
dziennikarka z kręgosłupem moralnym,
‘dość dobry’ dziennikarz śledczy, stary cynik i wyjadacz
prawdziwa przyjaźń
MI5, czyli kolega po fachu Bonda,
no dobrze: książęta z bajki,

-

niemoralne wybory,
zabawy zaufaniem, 
zimnokrwistość i niezawinione śmierci, 
tajemnice, które umierają wraz z ich powiernikami.


Luv Riley, Literacki kop, fot. by paratexterka ©
Komu polecam? 

“Sekret listu” spodoba się czytelnikom, którzy potrzebują burzy bodźców. Wplątanie się w matnię Riley grozi godzinami zatracenia się w lekturze, aż po niechęć skończenia powieści. Polecam wielbicielom historii rodzinnych, sięgających daleko wstecz, a także amatorom nieustępliwych ciekawskich, którzy w imię prawdy rezygnują ze spokoju ducha i stabilnej codzienności. Odradzam tym, którzy liczą na szczęśliwe zakończenie wszystkich (większości?) wątków albo widzą świat biało-czarnym. “Sekret listu” jest sprytnie wymyślony, świetnie napisany i wcale nie aż tak oderwany od rzeczywistości, przy czym nienaciągany - awansował na jedną z moich ulubionych książek Lucindy Riley. Z całą pewnością zapewni wrażenia podczas wydłużających się wieczorów. 




A może też...

Irlandzka duma a 'stara dusza'

"Dziewczyna na klifie" Lucinda Riley










Niezliczone razy

"Czarownice z Pirenejów" Luz Gabás












Ahern ponownie otwiera oczy i dusze

"Sto imion" Cecelia Ahern



1 komentarz:

  1. Ostatnimi czasy czytelniczo złakniona jestem wspomnianej przez Ciebie burzy bodźców,a Sekret listu kusi mnie dodatkowo tą niejednoznacznością. Co do samego wydania- przepiękne!

    OdpowiedzUsuń