niedziela, 15 lipca 2018

Zimny jak cholera

“Prokurator” Paulina Świst


”Prokurator” Paulina Świst, fot. by paratexterka ©‘Ostry’ to nie bez powodu pierwszy epitet, który przychodzi na myśl po przewróceniu kilku stron pierwszej powieści Pauliny Świst. “Prokurator” bez pardonu przenosi w prawniczy (pół)światek Śląska, nie oszczędzając ani nerwów, ani poczucia przyzwoitości czytelnika. Wprawdzie szybko można by zaszufladkować “Prokuratora” jak erotyk pomiędzy paragrafami kodeksu karnego, ale szkoda by było, bo dzikie seks sceny to tylko jeden ze składników przepisu na sukces Świst. Komu ten aspekt nie leży, szybko może przelecieć owe sceny, skupiając się na dialogach, których uczestnicy (do)słownie leją się po pyskach, i akcji, dzięki którym antyterroryści lądują w ogólnopolskich mediach. Rewelacyjny start.

Paulina Świst nie owija w bawełnę i od początku funduje mocne wrażenia, które albo momentalnie przypadną do gustu, albo nie spodobają się wcale. Muszę przyznać, że po pierwszych kilkudziesięciu stronach nieznacznie obawiałam się, że wyuzdane sceny przyćmią wątek kryminalny. Obawy te najpierw jednak zagłuszył regularnie powracający chichot, mający źródło w potyczkach słownych i starciach rozbuchanych ego, a później akcja, która rozhulała się na dobre

Trafiła kosa na kamień


Kinga Błońska, adwokatka z Wrocławia, zmuszona jest przenieść się na czas procesu jednego z najgroźniejszych bossów polskiego świata podziemnego do Gliwic. “Szary” ma na nią haka, ale nikt nie wie, że przykładna prawniczka zaangażowana jest w tę sprawę osobiście. Dodatkowo w prywatnym życiu Kingi nastąpił moment, w którym odstawia kodeks moralny na półkę, na jedną noc. Jak jej się wydaje do momentu, kiedy wkracza na salę rozpraw i staje twarzą w twarz z prokuratorem Zimnickim

Zimny nie mógłby chyba mieć nazwiska bardziej odzwierciedlającego jego charakter. Choć gdyby uwzględnić jego samczy, szowinistyczny, czasami jawnie chamski stosunek do kobiet, epitetów mogłoby zabraknąć - nazwisko **** raczej jest niedozwolone… Zaledwie samcem alfa można określić Zimnickiego dopóty, dopóki nie miało się z nim bliskich stosunków. Na jego korzyść działa jedynie to, że życia łóżkowego świadomie nie miesza z zawodowym. Podkreślam: świadomie…

Autorka stworzyła dynamiczny duet, który albo przyciąga się z hukiem, albo odrzuca z impetem. Trudno powiedzieć, który wariant ma większą siłę rażenia. Żadne z bohaterów nie gra w otwarte karty, oboje są łebscy i zdeterminowani, choć ich cele ewoluują w miarę zacieśniania się współpracy - i tu mam na myśli tą zawodową. Jeśli doda się do takiej kombinacji ponadprzeciętnie inteligentnego psychopatę, który pociąga za sznurki nie tylko w swojej szajce, rodzi się historia wiarygodna, zawiła i efektowna, opowiadana bez krzty pruderii czy skrupułów. Nie wiadomo, kiedy akcja wymyka się spod pozornej (?) kontroli, a potem już nie ma czasu hamować. “Prokuratora” czyta się jednym tchem

Paulina Świst po raz pierwszy, czyli ”Prokurator”, fot. by paratexterka ©

Świst po raz pierwszy


Debiut Świst jest świetny. Kto pogodzi się z zasadami panującymi w stworzonym przez nią świecie, wniknie do niego niczym wtyczka i nie będzie chciał go zawczasu opuścić. Dobrze, że to dopiero pierwsza część tej poczytnej serii, bo potencjał “Prokuratora” nie pozwala na długo przystanąć. Ciekawe, do czego doprowadzą wieczne pyskówki pani mecenas i pana prokuratora, i jak to wpłynie na dalszą kreację postaci? Jakie szemrane interesy i chore zależności szykuje autorka w następnych częściach? Nie ma co gdybać, trzeba czytać. Myślę, że polski kryminał ma jeszcze dużo do zaoferowania, a Świst dopiero się rozkręca. 

+


  • tempo powieści, wyrazisty język i pomysł na całą historię,
  • ona i on, czyli ping-pong podwójnej perspektywy,
  • czerwona sukienka, 
  • ironia, sarkazm, cięte riposty i nieczyste poczucie humoru,
  • żonglowanie elokwencją i bluzgami - bądźmy szczerzy, każdego może ponieść,
  • mimo trzeźwego myślenia zawodowego, tendencja głównej bohaterki do rozmyślań na płaszczyźnie damsko-męskiej, wyciągania wniosków, tworzenia teorii i traktowania ich jak fakty, czyli skąd ja to znam…
  • pewne ciosy w męską dumę, so sweet ;)

-


  • fragmenty dowodzące pogardy dla kobiet - mimo, że zamiar autorki można rozszyfrować, to jednak uderzają na dzień dobry,
  • szantaże, zwłaszcza emocjonalne, i walenie z całej pety w czułe punkty - dosłownie i w przenośni. 

Komu polecam? 
Ten kryminał polecam na długi, nieciekawie zapowiadający się wieczór, który dzięki “Prokuratorowi” minie jak z bicza strzelił. Dzięki dwubiegunowości narracji każdy może się dowiedzieć czegoś ciekawego o płci przeciwnej, albo przynajmniej piać z potwierdzenia swoich przypuszczeń. Świst sprawdzi się jako mocna rozrywka. Nie polecam ani honorowym obrońcom kobiet, bo kilka razy może im pęknąć żyłka, ani czytelniczkom ciężko znoszącym wulgarność bądź wierzącym w to, że każdą skorupę można skruszyć.    


A może też...

”Komisarz” Paulina Świst, fot. by paratexterka ©

Do ut des

“Komisarz” Paulina Świst


Paulina Świst po raz trzeci, czyli ”Podejrzany”, fot. by paratexterka ©

Bracia i siostra

“Podejrzany” Paulina Świst 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz