“Kuba Wojewódzki. Nieautoryzowana autobiografia” Kuba Wojewódzki
Nie trzeba być oczytanym ani obeznanym, żeby z samego tytułu wywnioskować, że nie będzie to prosta przeprawa. Nieokiełznane myśli i swawolne pióro Wojewódzkiego osaczają czytelnika bez gry wstępnej. Lepiej spróbować się skupić, bo inaczej łatwo zboczyć z wytyczanych przez autora ścieżek, zwłaszcza że winowajca hula po tematach, a ostry język nie tępi mu się mimo wieku. Choć może w tym (nie)pozornym chaosie (nie)wątpliwy urok całego przedsięwzięcia? Pozycja nie dla każdego.
O czym jest “Kuba Wojewódzki. Nieautoryzowana autobiografia”?
Kuba Wojewódzki pisze o tym, co mu przyjdzie na myśl, bez zachowania szczególnej chronologii, przejrzystej logiki czy jakiejkolwiek konsekwencji. Jest jak pan swojego losu w show o sobie, cofający się w czasie, mający oczy dookoła głowy, a lejce popuszczone zupełnie. Nic zaskakującego, jeśli ma się przynajmniej blade pojęcie o tym, kim jest Wojewódzki. Pisze efektownie, choć nie sili się na oryginalność. Zresztą kto wie, co autor miał na myśli. Pytanie, kto zasiądzie w tym osobliwym studiu jako publiczność?
Dlaczego ta książka?
Urodziliśmy się tego samego dnia, to przyszło mi do głowy, żeby sprawdzić, czy coś nas łączy. Potem mi to z głowy wypadło, aż przypomniałam sobie, że tę książkę wypada już oddać.
W moim guście
Wojewódzki zapunktował oczytaniem, gorejącym tu i ówdzie na celebryckim firmamencie. Podobało mi się, jak mówił o swoich mistrzach i wspominał osoby dla siebie ważne: bez nadmuchanego patosu, ale dosadnie, nie pozostawiając wątpliwości. Leży mi, jak pisze, choć książka to chyba za dużo na raz. Z racji wspólnych zainteresowań ciekawi mnie, o co zapytałby Clarksona, gdyby ten przyjął zaproszenie do talk-show Wojewódzkiego, ale pewnie nigdy się nie dowiem. A poza tym to nie była pozycja dla mnie, i śmiem twierdzić, że nie przez szpagaty intelektualne.
Albo i nie (dla mnie)
“Kuba Wojewódzki. Nieautoryzowana autobiografia” zwyczajnie nie wzbudziła we mnie emocji. Czytałam biernie, o ile w ogóle tak się da, w każdym razie: inaczej niż zwykle. Kompletnie nie interesuję się muzyką, jeśli gdzieś kiedyś była w moim życiu, to zawsze w tle. Telewizja dla mnie mogłaby nie istnieć… Parsknęłam śmiechem kilka razy, ale częściej wzdychałam. Nie interesuje mnie show-biznes i całe szczęście, że Wojewódzki relacjonuje flashbacki, zamiast starać się kogoś wciągnąć w swój świat. Momentami można poczuć się jak pod ostrzałem – gdybym kiedykolwiek miała parcie na szkło, pozbyłabym się go po tej lekturze. Ale zawsze to jakieś doświadczenie.
Komu polecam?
Jeśli ktoś lubi pierwszego Kubę polskiego show-biznesu, czuje się swobodnie w tworzonej przez niego atmosferze i jest w stanie za nim nadążyć, to “Kuba Wojewódzki. Nieautoryzowana autobiografia” będzie must-read. Nie polecam, jeśli ktoś nie ma specjalnych związków emocjonalnych albo choć nici porozumienia z Wojewódzkim. Dla mnie pozostanie to książka, którą mogłam odpuścić, przy czym krótsze teksty jego pióra w przyszłości chętnie.
Ciekawa jestem w sumie co było tak intrygującego w jego życiu że starczyło na biografię :) Oraz kogo uważa za swoich mistrzów.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się forma i styl tej recenzji. Do Wojewódzkiego bym się chyba nie przekonała, ale do Twoich tekstów zawsze chętnie wracam :)
Myślę, że osobowość funduje mu wrażenia z wydarzeń, z których inni niewiele wynoszą :D Nie skreślaj go całkiem!
UsuńA za wsparcie i wymianę wrażeń dziękuję za każdym razem <3