czwartek, 12 stycznia 2023

Nadzieja nie umiera

"Mam na imię Jutro" Damian Dibben, fot. paratexterka ©
"Mam na imię Jutro" Damian Dibben


Chyba każdy człowiek swojego psa chciałby choć raz dostać się do jego głowy i dowiedzieć, o czym myśli, nie mówiąc już o marzeniu, żeby przemówił ludzkim głosem. Abstrakcja czy fantazja, w "Mam na imię Jutro" przemawia pies – niezwykłe stworzenie, którego siła tkwi w szczerości i wierności, a moc poruszy nawet serca z kamienia. Pięknie wydana, ponadczasowa powieść, mogąca doprowadzić do łez i/albo ogrzać od środka. Psiarzom szczególnie utkwi w pamięci, jeśli się odważą...


...piję sama do siebie. Od lektury szkolnej "O psie, który jeździł koleją" przez "Marley i ja" po inne pozycje losowo pojawiające się na mojej czytelniczek drodze – zarzekam się, że nie będę czytać książek o psach. Bo któremuś coś złego się stanie, bo umrze. Pies i jego człowiek to relacja, która naznacza na całe życie, a to z kolei zawsze jest za krótkie. Podwójnie fantastycznym elementem książki Dibbena jest fakt, że życia jego postaci rozciągają się na wieki.


piękne wydanie, seria butikowa wydawnictwa Albatros, "Mam na imię Jutro" Damian Dibben, fot. paratexterka ©
I niech żałuje ten, kto w tym momencie zrezygnuje. Byłam sceptyczna (i nie zmienił tego wykaz wydarzeń historyczny z 'przed' i 'po', witający na wstępie). Zaskoczyło mnie, że pierwsze posiedzenie skończyło się pochłonięciem 2/3 powieści. Nawet nie wiem, kiedy Jutro mnie zdobył. Pies, czekający na swojego pana 127 lat. Niewyobrażalne staje się w jego opowieści prawdziwe. Wspólne chwile przeplatają wielkie wydarzenia, nadające Europie kształt od XVII w. po XIX. Towarzyszenie Jutrze spycha jednak wszystkie z nich na dalszy plan, bo liczy się jedno: odnaleźć pana. Wspomnienia i przemyślenia psa, jego gesty i zachowania, nieopisana wierność i wiara, że jutro można zacząć od nowa... Przeciwstawione temu, co w nas, ludziach, niewybaczalne, destruktywne, nieludzkie.


Chciałabym dodać, że nie ucierpi żadne zwierze, ale nie mogę, i nie jest to spojler. Myślę, że dobrze się jest nastawić, w najgorszym wypadku zacząć od ostatniego zdania, jak ja (nie, nie żałuję!). Prawdziwe życie i tak jest gorsze, bo kiedyś jutra nie będzie. Ostrzegam też, że pochłaniając książkę jak w transie, lepiej mieć pod ręką chusteczkę. Mnie przerwa w lekturze uchroniła. Może zabrzmi to naiwnie, ale nie chciałam lektury rozbijającej. Chciałam nadzieję, i dostałam!


Przepadłam w tej tułaczce zaginionych dusz, w 'psim świecie' wewnętrznym, na zawsze poza zasięgiem, oraz w psim spojrzeniu na nasz świat, na kiedyś i teraz. Jutro przypomina, żeby żyć dziś, a jego opowieść jest jak niezauważalny zastrzyk odczuwalnej nadziei.


A może też…

“Psiakość!” Alejandro Palomas, fot. paratexterka ©

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz