Tęsknie za czasami, kiedy pożerałam książki. Byłam ich ciekawa, w każdej znajdowałam coś, co mi się podobało - wystarczy popatrzeć na paratexterskie recenzje z początku istnienia bloga. No ale jak miałyby nie być pozytywne, skoro sama sobie lektury wybieram (bo z polecajkami u mnie na bakier… zwykle czuję zobowiązanie, żeby przeczytać, żeby mi się podobało i żeby coś sensownego o tym powiedzieć). Tęsknie za tamtymi czasami, bo za dawno żadna książka nie zwaliła mnie z nóg. Od czasu, kiedy postanowiłam pisać tylko o tych wartych Waszego czasu, jeszcze tu puściej…
“Intermezzo” zaczęłam, świeżutki Siembieda i - jak zwykle synchronicznie - Świst na stosiku. Ja tam myślę, że będzie dobrze!
Z okazji kolejnych urodzin życzę Wam (i sobie) samych trafionych lektur, przy których zapomnicie świat wokół…
PS. Na tort ani szampan w tym roku nie zasłużyłam, ale książkowym wydarzeniem ostatnich miesięcy było przeniesienie niepożyczalnych książek życia na szafki, które widzicie na zdjęciu.
😘
OdpowiedzUsuń