"Zaginiona" Andrzej Pilipiuk
Czytając wapirzo-alchemiczną trylogię, osadzoną we współczesnych polskich realiach ("Kuzynki", "Księżniczka", "Dziedziczki"), jeszcze kilka lat temu mało kto liczył na kontynuację. A tu - po 10 latach - Pilipiuk 'odkurza' Kruszewskie. Kto zaaferowany był cyklem, czwartej części nie odpuści, a z sentymentu pewnie sporo jej wybaczy, bo od poprzednich trzech znacznie się różni. "Zaginiona" nie jest gorsza albo nudniejsza, tylko jednak trochę inna. Jak historia, która odnalazła się po latach. Może i nie dopełnia całości cyklu, ale podświadomie przypomina, dlaczego zapadł w pamięć. Wprawdzie tej pierwszej październikowej premiery, na którą czekałam, nie dane mi było przeczytać w dzień wydania, ale połknęłam, jak tylko nadarzyła się okazja.
Krakowskie korzenie polskiej fantasy
Należę do pokolenia, które dorastało z "Wiedźminem". Niestety później, z przyczyn losowych, przez pewien czas z polską fantastyką byłam na bakier. Aż do Kruszewskich Pilipiuka (a potem Achai Ziemiańskiego, ale to zupełnie inna historia, do opowiedzenia przy okazji najbliższej grudniowej premiery).
Kraków podobno można kochać od pierwszego wejrzenia albo omijać szerokim łukiem. Ja jeszcze wyjątkowych wspomnień związanych z tym miastem nie mam. Nawet jeśli wstyd przyznać, to w dodatku kilka lat temu, sięgając po "Kuzynki", o Pilipiuku dużo nie słyszałam. Zżerała mnie jednak ciekawość, bo cykl o Kruszewskich przeszedł w moim domu rodzinnym przez trzy pary rąk, należących do przedstawicieli obojga płci i różnych pokoleń, przez niektóre nawet kilkakrotnie. Chciałam wiedzieć, dlaczego?
Trzy niepozorne książczyny (wydanie 2), których okładki portretowały trzy różne kobiety, stały na mojej półce dość długo, aż zaczęto się o nie upominać. Ledwo otworzyłam, a skończyłam dopiero na trzeciej części. Byłam wręcz zaaferowana. Mimo, że bohaterów dzieliły setki lat, ich losy splotły się we współczesności, właśnie w Krakowie. W miarę rozwoju akcji Pilipiuk pokazał duszę tego miasta - miejsca dostępne wszystkim obok zakamarków znanych tylko wtajemniczonych. Cykl przesiąknięty był polskością, słowiańską duszą, dawnymi wierzeniami i postaciami nie z tego świata (albo z zamierzchłych czasach). A wszystko to wkomponowane zostało we współczesną codzienność, dzięki której wartości ponadczasowe wyniesione zostały na piedestał.
Notka: (P)o okładce
Jeszcze przed premierą zawrzało na facebookowym fanpage'u Fabryki Słów, a wszystko za sprawą damskiej/romantycznej/w każdym razie NIEfantastycznej okładki. Ludzie! Biorąc pod uwagę fakt, że komplet książek wydawany był w poprzednich latach aż cztery razy, trudno przecież oczekiwać, że piąte wydanie czwartej części sprosta oczekiwaniom fanów gromadzących się od 2003 roku… Albo że czwarty tom wydany zostanie w pięciu wersjach… Ja też nie pozostaję bezkrytyczna, jeżeli chodzi o okładki. Serię lubię mieć w komplecie. Czytając książkę, lubię np. czuć wypukły tytuł. Ale później, na półce, eksponowany jest przecież już tylko brzeg… Przyznaję, że kilka książek przyciągnęło moją uwagę okładką oraz tym, co napisano na jej tylnej części. Może w aktualnym wydaniu "Zaginionej" to się nie sprawdzi. I co z tego? O gustach się nie dyskutuje, a najważniejsze przecież to, co w środku, a następnie w naszej wyobraźni. Pilipiuk działa…
Do odnalezienia - historia uzupełniająca
Między trylogią a czwartą częścią leżą lata, i to nie tylko dla czytelników. Była agentka CBŚ Katarzyna i alchemiczka Stanisława wiodą w Krakowie życie (dla odmiany) ustabilizowane, dopóki na pewnej aukcji nie połkną przynęty przeznaczonej dla kogoś innego. Mapa wyspy o wątpliwym istnieniu, podejrzani antykwariusze, jeszcze bardziej zagadkowi licytatorzy. Kuzynki nie spoczną, dopóki nie złożą zagadkowych faktów - zwłaszcza, że zmory alchemików pukają do ich drzwi. Zaczyna się wyścig z czasem, którego meta nawet nie majaczy na horyzoncie. Tylko któż inny, jak nie była eksagentka służb śledczych i 400-letnia alchemiczka, mógłby namierzyć wyspę ukazującą się tylko oczom wybrańców - z nieodzowną pomocą nowych przyjaciół, krzyżując szyki starym wrogom?
"Zaginiona" to historia urozmaicająca wieczór, z dodatkowym bonusem. Znani bohaterowie, jeżeli nie pojawiają się osobiście, to żyją we wspomnieniach. Tym razem Pilipiuk zrezygnował z wampirów, ale ożywił za to postacie widzące metale, bezwzględne bractwo parające się czarną magią i tajne stowarzyszenie bibliofilów, którzy do książek podejście mają zgoła ekstremalne - nawet jak na ponadczasowe warunki. Setki lat doświadczenia, dzielące dwie główne bohaterki, są nie tylko motorem akcji, ale też źródłem zabawnych dyskusji i światopoglądowych utarczek słownych. To, co znane nam, ściera się z przekonaniami panującymi od wieków. Dodając do tego podróż w nieznane i tykającą bombę, Pilipiuk stworzył miksturę, która wprawdzie nie zmieni rzeczywistości, ale na pewno ją ubarwi.
Porównanie czwartej części do poprzednich samo się narzuca i trudno to zignorować. Rada jestem, że moja ciekawość zwyciężyła, i przyjemnie jest powrócić w świat Kruszewskich, ale jeżeli przeczytam raz, to poprzestanę na 'trylogii' - bo w niej sędziwojska kwintesencja. Lecz jeżeli "Zaginiona" ma być dopiero przepustką do poprzednich części, swoistym testem, to polecam tym bardziej.
+
- wyszukany język i zazębiająca się akcja,
- cała gama ciekawostek historycznych - od historii Islandii przez anegdoty alchemiczne po poniemieckie skarby,
- Michał Sędziwój przynajmniej we wspomnieniach,
- (całkiem prywatny) historia czarnych skrzypiec, osadzona w okolicach Jeleniej Góry :)
-
- bohaterowie pierwszych trzech części nie są już w komplecie,
- zdecydowanie mniej tropienia, ucieczek, pogoni i innych wybuchowych akcji znanych z ówczesnej trylogii.
Komu polecam?
Wiadomo, że wielbiciele Kruszewskich nie odmówią sobie kolejnej ich przygody. Myślę, że czwarta część jest też wbrew pozorom dobrym pomysłem na zapoznanie się z całym cyklem, bo nie wymaga szczególnej wiedzy o wątkach poprzednich. Co gorsza, trudno znaleźć streszczenia albo podsumowania "Kuzynek", "Księżniczki" i "Dziedziczek", jeśli wraca się do serii po latach. Dla tych, którzy ją znają, będzie to satysfakcjonujące dopełnienie, a dla pozostałych - okazja do poznania Kruszewskich i nabrania chęci do prześledzenia ich wcześniejszych losów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz