"Królowie przeklęci. Tom I" Maurice Druon
To się nazywa inauguracja roku - na początku stycznia ukazał się trzeci tom wznowionego wydania serii "Królowie przeklęci" Francuza Maurice'a Druona, osobistości samej w sobie. I jak tu się nie skusić, kiedy trylogia wreszcie w komplecie? XIV-wieczna Francja żarzy się stosami, na których płoną ostatni mistrzowie templariuszy, a Król z Żelaza twardą ręką trzyma w ryzach przeciwników politycznych, sojuszników i własnych współpracowników. Tym większe wyzwanie dla dworskich intrygantów, rozwiązłych panien czy niezadowolonych panów. Nie ma przysługi, która zapadnie w niepamięć, ani plotki bez ziarna prawdy. Knowania w królestwie Kapetyngów przejrzeć można tylko zaprzedając duszę Druonowi, a on sowicie to wynagrodzi.
Ostatnio wszystko, co firmowane jest nazwiskiem Martina, sprzedaje się jak świeże bułeczki, choć sfrustrowani fani amerykańskiego autora pewnie przeklinają go już w duchu za zaległe zakończenie "Pieśni Lodu i Ognia". Po co czekać? Zwłaszcza, że "Królowie przeklęci" są już w komplecie na wyciągnięcie ręki, a francuski mąż stanu historię - pod względem wyobraźni i przede wszystkim wiedzy - fabularyzuje bardziej imponująco niż niejeden fantasta.
Jaki ojciec, taka córka
Kto średniowiecze uważa za najnudniejszy okres w historii, szybko wyzbędzie się wątpliwości poznając Francję Filipa IV Pięknego - władcy kojarzonego (niestety) głównie z tropieniem, torturowaniem i paleniem na stosach templariuszy. Maurice Druon sprytnie podchodzi czytelnika w prologu, nieśpiesznie szkicując sytuację polityczną i gospodarczą, po to tylko, żeby rzucić go na głęboką wodę, czyli w kiełkującą intrygę, która zmieni losy królestwa i ciągnąć się będzie nawet za pośrednimi winowajcami przez lata. Wszechwiedzący narrator opowiada jak stary gawędziarz, tu i ówdzie wplatając fakty historyczne, które ani nie przytłaczają, ani nie zniechęcają. Nawet chętnie zagląda się do not historycznych, zawierających ciekawostki, których próżno szukać w podręcznikach. Od razu można wyczuć, że "Królowie przeklęci" wyszli spod pióra prawdziwego pasjonaty.
Już na wstępie pierwszej powieści ("Król z Żelaza") pojawia się osławiona Wilczyca z Francji, Izabela - jedyna córka Filipa Pięknego, wydana za króla Anglii zgoła odmiennej orientacji; jedyne dziecko, w którym ojciec pokłada nadzieje. Zadziwiające, że ten potężny władca o wzroku nieruchomym jak zamarznięte jeziora nie zdaje sobie sprawy z tego, jak jest postrzegany. Zdołał jednak zgromadzić doradców godnych podziwu, szybko jednak znienawidzonych za bycie niedoścignionym wzorem. Izabela natomiast jest pierwszą (i nie ostatnią) świadomą tego, że królową nie zostaje się po to, żeby być szczęśliwą. Dla obu postaci dobro królestwa francuskiego i honor rodziny są najważniejsze. Oboje zmuszeni są podjąć decyzje, które zmienią bieg dziejów, w przeciwieństwie do nieudolnego następcy Ludwika Kłótnika, dla którego rządzenie sprowadza się do zaspokajania pragnień swojego labilnego ego ("Zamordowana królowa").
Warte grzechów
Mistyfikacje, przysługi, zaciąganie długów różnego rodzaju, czyhanie na odpowiedni moment z zadaniem ostatecznego ciosu, zemsta, niezasłużona chwała, szacunek wynikający z trwogi i pogoń za własnymi pragnieniami - u Druona jest wszystko, co (nie)ludzkie. W listach, gestach i spojrzeniach zawsze coś ukryte jest w zanadrzu, nigdy nie można polegać na prawości, zwłaszcza kiedy staje w konkury z własnymi interesami. Nawet jeśli wojsko wyrusza na wojnę, prawdziwa walka o władzę toczy się w pałacowych murach albo na gościńcach, po których pędzą posłańcy z wiadomościami ważącymi losy świata ("Trucizna królewska"). W "Królowie przeklęci. Tom I" nadchodzą czasy, w którzy nieliczni mają na względzie dobro królestwa, większość pilnuje własnych interesów. Jak potężne musiało być pożądanie poszczególnych postaci, imających się intryg, gdzie trucizna czy morderstwo to najniewinniejsze z narzędzi zbrodni.
Trudno zżyć się z bohaterami (i w wielu wypadkach lepiej tego nie robić), a optymalną rolą dla czytelnika wydaje się być cichy obserwator, zdany na łaskę narratora. Postaci jednak nie ma aż tyle, żeby pogubić się w zależnościach między nimi. Wielki walorem powieści Druona jest przede wszystkim to, jak umiejętnie autor prowadzi czytelnika przez wydarzenia, dbając o spójność akcji i łagodne zmieniając perspektywy czy miejsca zdarzeń. Nie sposób się zgubić. Nawet aluzje i niedopowiedzenia, sugerujące powrót wątku za jakiś czas, zamiast irytować zapadają w pamięć i czekają na swój czas. Nieprawdopodobne przepowiednie kpią z przewrotności losu, a kiełkujące historie wiszą w powietrzu pod groźbą spełnienia.
"Królowie przeklęci. Tom I" to niezwykle zajmująca, ale w żadnym wypadku przytłaczająca lektura. Zobaczymy, czy jak przeznaczenie wypełni się w następnym tomie…
+
- akcja, która nawet jeśli rozwija się z impetem, opowiadana jest tak gładko, że czytelnikowi udaje się nadążyć,
- między poszczególnymi wątkami nie ma niemiłosiernych przerw a la George R.R. Martin,
- narrator nie zapomina, że tylko on wie wszystko, i rozrzuca czujnemu czytelnikowi tu i ówdzie wskazówki, dzięki którym historię łatwiej złożyć w spójną całość,
- insynuacje i nie-/spełnione obietnice,
- noty historyczne z wyszukanymi ciekawostkami, czasem nawet z odnośnikami do współczesności,
- cechy charakterystyczne postaci, jak np. skute lodem spojrzenie Filipa Pięknego, wiecznie podszyty ironią ton Beatrycze - drobiazgi, które nie umykają, a w odpowiednim momencie podpowiadają, z kim ma się do czynienia,
-
- tortury i kaźnie, przeszywające do szpiku kości,
- wiele postaci - nawet jeśli ich obrazy są wierne historii - ma sporo na sumieniu; jest odpychających, fałszywych i pożałowania godnych, trudno z którąś się zżyć,
- trzeba dwie zakładki (nie warto zignorować not historycznych).
Komu polecam?
"Królowie przeklęci" są trylogią dla tych, którzy lubią znać historię do końca, zamiast czekać nie wiadomo ile na ostatni tom. Autor porusza się po średniowiecznej Francji tak swobodnie, jakby była niedawno odwiedzonym przez niego krajem. "Królów przeklętych" póki co polecam miłośnikom wykwintnej prozy historycznej, która nawet jeśli nie zachwyca porywczością, to pozwala delektować się wierną historycznie akcją i misternie plątaną fabułą, spełniającą składane obietnice. Nie warto sięgać po Druona tylko dla zabicia czasu, licząc na ekscesy co kilka kartek, choć i tu los płata figle. Nie polecam też komuś, kto pragnie zżyć się z bohaterem bez względu na to, czy szarość jego charakteru jest jaśniejsza czy ciemniejsza. Mnie urzekła narracja i ludzkie twarze nieodsłonięte do końca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz