“Żerca” Katarzyna Berenika Miszczuk
Tymczasowe zakończenia niekompletnych jeszcze serii mają wpisane w swoją naturę (roz)czarowanie, które nie sposób zignorować. Ciąży na nich swoista odpowiedzialność podtrzymania napięcia i płynnego przejścia w finalną fazę, podczas gdy niedosyt nadciąga. Trzecia część cyklu “Kwiat paproci” podstępnie prowadzi czytelnika ku nieuniknionemu zwieńczeniu całości. Jeśli “Szeptucha” była przedzieraniem się przez ciemności słowiańskiego świata, a “Noc Kupały” podniesieniem rzuconej rękawicy, to tom trzeci obrazuje odnalezienie się w niezaprzeczalnej rzeczywistości albo pogodzenie z przeznaczeniem i oczekiwanie na ostatni akt. “Żerca” pozostawia uczucie odurzenia dymem, a wszędobylski swąd wręcz się czuje. Świat “po” zwolnił, ale coś w nim czyha i to coś nie odpuści żadnej okazji, żeby dolać oliwy do ognia.
Miszczuk sama przyznaje, że tą część napisała bardzo szybko, co odczuwa się podczas pędzącej lektury, a przynajmniej po niej. Będąc już przyzwyczajonym do stylu autorki i świata szeptuchy, można “Żercę” pochłonąć, po czym obudzić jak ze snu czy wizji i zastanawiać, co się właściwie stało i dlaczego. Trzeci tom mija zdecydowanie za szybko.
Nauka (nie) idzie w las
Z głównej bohaterki jakby duch uleciał. W następstwie niewiarygodnych wydarzeń prawie nie przypomina siebie sprzed pół roku, kiedy dopiero zaczynała praktyki. Gdzieś zniknęła hipochondria, sceptycyzm, a nawet niecierpliwość. Gosia została napiętnowana, ale i w tym wypadku najważniejsze pozostaje niewidoczne dla oka. Noc Kupały zebrała krwawe żniwa i zachwiała równowagę, ale żyć trzeba dalej. Dni w Bielinach toczą się innym tempem niż przed pożogą, o której trąbiła cała Polska. Praca u szeptuchy awansuje do rangi elementu nadającego codzienności stabilizację. Baba Jaga, widząc postępy swojej podopiecznej, przekazuje jej coraz więcej obowiązków. I tak mijają dni, aż nadciągną noce, w których nie chcę się pojawić już żadne wizje. Brzmi zbyt pięknie? Gosia nie byłaby sobą, gdyby nie poszła w las. Zwłaszcza że zaczynają ginąć demony, a bóg ognia zamierza wyrównać rachunki…
“Żercę” cechuje inne tempo niż poprzednie części. Skoro bohaterka zdążyła się już zżyć z Bielinami, to i uwaga czytelnika lekko osiada na laurach. Tym razem nie czeka się w napięciu na punkt kulminacyjny à la Noc Kupały, tylko oddaje urokowi dawnych rytuałów jak rozpleciny czy swaćba. Pojawia się nowy bohater, z tym że to nie jego się oczekiwało. Istoty nadprzyrodzone jeszcze nie żerują. Wszystko to jakieś takie podejrzane… Coś prędzej czy później pójdzie jednak nie tak, a dla ostatniej sceny warto wykazać odrobinę współczucia i zainteresowania, których wymaga większa część tego tomu.
Szeptucha i inne silne serca
Baba Jaga kradnie serce, i to nie tylko głównej bohaterki. Jest autorytetem, ostoją, nauczycielką i pewnego rodzaju przyjaciółką, nawet jeśli przypomina ukochaną babcię z innej ery. Niełatwo zdobyć jej zaufanie, co dopiero wkraść się w łaski do tego stopnia, że uchyli rąbka tajemnic swojego długiego życia. Zmartwienia ma wypisane na twarzy, przeczucia jej nie opuszczają. Ach, ta sławetna kobieca intuicja… Oprócz szeptuchy matka - jedyny rodzic, od zawsze dbająca o poszanowanie słowiańskiej tradycji, które schodzi na dalszy plan w obliczu grożącego dziecku niebezpieczeństwa. Tylko co z tym, co wie córka, a o czym nie ma pojęcia rodzicielka? Czy może na odwrót…? Odniosłam wrażenie, że w “Żercy” autorka poświęca więcej miejsca relacjom międzyludzkim, zwłaszcza tym łączących kobiety. Jak to jest, że każda skrywa coś, co zmieni świat tej innej…? W książce jak w życiu… Zawiłe, nie do końca jasne, ale dające do myślenia i - jakby nie wystarczał fakt, że to część 3/4 - potęgujące niecierpliwe oczekiwanie. Co się z nimi wszystkimi stanie w “Przesileniu”? Odpowiedź w marcu 2018.
Nie chodzi o to, że “Żerca” mi się nie podobał. Może trochę mniej od poprzednich tomów, którymi byłam doprawdy zaaferowana, przy czym “Noc Kupały” uważam dotąd za najlepszy. Chwilowy koniec mnie wkurzył. Niby wiedziałam, niby to musiało się stać, a jednak jak już zobaczyłam czarno na białym, to poczułam narastającą złość. Dobrze, że miałam to szczęście, przeczytać wszystkie trzy części z rzędu, a czwarta ukaże się za kilka tygodni. Nie na moje nerwy takie cliffhangery… Tym bardziej polecam ten komplet!
+
- mężczyzna ze stosami książek,
- troskliwość Baby Jagi,
- (przynajmniej w założeniu) babski wieczór,
- pewne specyficzne poharatanie psychiczne, jak i dozy lokalnego romantyzmu,
-
- żałoba i depresja,
- swąd Swarożyca,
- przyjmowanie książki, nawet jeśli nie ma się zamiaru jej przeczytać,
- nauka czasem chodząca w las,
- męskie maski,
- “drzemać z książką”…?!?!?!
Komu polecam?
Cykl “Kwiat paproci” nadaje się dla tych, w których nadzieja umiera ostatnia. W “Żercy” niektórzy bohaterowie odchodzą, inni się pojawią, a wewnętrzne rozterki przerwie powiew świeżości. Długo nikomu się nie upiecze. Lekturę polecam tym, którzy chcą zdążyć przed czwartą częścią, a ogólnie czytelnikom lubiących bohaterów przekraczających granice. Chyba nie poleciłabym - zwłaszcza “Żercy” - tym, którzy wiecznie się czymś martwią, bo może nadwyrężyć serce. A teraz grzecznie ustawię się w kolejkę za tymi, którzy czekają na “Przesilenie”. Pierwszy mikrostos 2018 za mną, czas na inny świat.
A może też...
A może też...
Tak jak pisałam wcześniej- zaciekawiłaś mnie ta serią i pewnie niedługo po nią sięgnę. Szkoda, że trzeci tom napisany został w trochę innym klimacie. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńKlimat ten sam, bo trudno z niego wyjść jak już się wsiąknęło, ale w moim subiektywnym odczuciu środek ciężkości tej części trochę w innym miejscu niż w poprzednich... I tak jestem zachwycona :) Spróbuj! Pozdrawiam też ;)
UsuńJuż od dawna chcę przeczytać tą serię. W tym roku się za nią zabiorę :)
OdpowiedzUsuńMoże zabierz się w tym miesiącu, bo ostatnia część już w przyszłym :) Polecam niezależnie od miejsca i czasu!
UsuńPodziwiam to lykanie ksiazek
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej jeden niegroźny nałóg ;)
Usuń