"Księżniczka i królowa" George R. R. Martin
842 strony czekania, przemierzanie różnorakich światów z kobietami, które wzbudzają skrajne uczucia; one i oni - Abbott, Hobb, Sanderson, Grossman, Butcher… aż wreszcie on - Martin. Ukoronowanie "Niebezpiecznych kobiet"? Trudno powiedzieć. Nowela "Księżniczka i królowa" skąpana jest we krwi od pierwszej śmierci, na którą u George'a R. R. Martina nigdy nie trzeba długo czekać. A to dopiero początek… Autor "Pieśni Lodu i Ognia" porywa swoich wyznawców setki lat wstecz, do wrzącego Westeros z czasów Tańca Smoków, owianego niejedną legendą i budzącego grozę na samo wspomnienie. Jeżeli ktoś się wzdryga na samą myśl o targaryeńskich związkach kazirodczych, zdradach, truciznach, swądzie palonych ciał czy rąbania na oślep, niech odpuści, mianowicie Martin zawsze ma coś w zanadrzu.
Nie wiem, czy to z racji wielkich oczekiwań, mnogości bodźców z przedstawionych wydarzeń czy (za) krótkiej formy, ale po "Księżniczce i królowej" nie czuję się w pełni usatysfakcjonowana. Na pewno bogatsza o wiadomości, ale też bardziej niepewna.
Wszystko zostaje w rodzinie
Targaryenów poznajemy z innej strony niż np. w "Rycerzu Siedmiu Królestw". Onieśmielająca aura gdzieś się rozpłynęła, motto rządzącego rodu - "Ogień i krew" - ukazuje nagą prawdę o rodzinie, w której matka albo siostra może być zarówno żoną, jak i kurwą, a brat lub kuzyn kochankiem tudzież zdrajcą. W dodatku nie same skrajności rażą najbardziej, a bezwzględność, ślepa chęć zemsty i zajadłość. Skoro "Niebezpieczne kobiety" traktują o płci (przeważnie) pięknej, nie sposób pominąć tytułowych postaci. Królowa wdowa i księżniczka córka z nieprawego łoża, Królewska Przystań kontra Smocza Skała, ostatni smok pamiętający Starego Króla przeciwko bękarcim smoczym jeźdźcom. Kolejny przykład na to, że królewska krew, nawet najczystsza, nie jest wystarczającą legitymacją, a sukcesji wcale nie ustala władca, zwłaszcza nieżywy. Rządzi ten, kto akurat zdąży włożyć koroną, i komu pozwoli na to lud. A z poddanymi wiadomo - za dnia mogą wielbić, pod osłoną nocy spiskować, palić i plądrować.
Za arcymaestrem Gyldaynem Martin niewzruszenie relacjonuje przebieg wydarzeń, które nie tylko wstrząsnęły Westeros, ale przede wszystkim rozbiły jedną z najpotężniejszych rodzin i splamiły jej honor bardziej niż czerwone wino suknię ślubną. Bez mapy ciężko sobie poradzić, a skoro akcja relacjonowana jest prawie z dnia na dzień, rozmach znany z "Pieśni Lodu i Ognia" często ustępuje miejsca zagubieniu. Postacie trudno spamiętać, a wiele z tych, które czytelnik ledwo ulokuje na właściwym miejscu, żegnają się ze światem w sposób mniej lub bardziej odrażający. Może poza ser Addamem Velaryonem, jednym z ostatnich, prawych smoczych jeźdźców, w którego lojalność i tak wątpiono, nie przychodzi mi do głowy postać warta wspomnienia. Czytelnik wręcz nie ma czasu zastanawiać się nad wewnętrznymi pobudkami bohaterów, kiedy niebo częstuje smoczym ogniem, a z podziemia wyłazi robactwo, od dawna już czyhające na dogodną okazję.
Nawet jeśli wszystko to jest powierzchowną perspektywą charakteryzująca nowelę, Taniec Smoków bardziej gubi rytm niż porywa. Tempo jest zabójcze i trzeba czytać wyjątkowo czujnie, w przeciwnym razie wytworzy się dystans nie do przeskoczenia, a cofanie się o kilka akapitów mija się z celem.
Ukoronowanie...?
Absolutnie nie odmówię Martinowi mistrzostwa, pomysłowości i przebiegłości. Zapewne nie bez powodu "Księżniczka i królowa" do tego stopnia różni się od "Gry o tron" i reszty tomów, a także innych opowiadań ze świata Westeros. Nowela znakuje początek upadku Westeros znanego z legend i pieśni, Targaryenów jako niekwestionowanych i niepowtarzalnych władców, szanowanych nie dlatego, że sieją postrach, oraz przede wszystkich schyłek panowania smoków. O dziwo, jeżeli chodzi o tej ostatni element - smoki - Marin wdaje się w szczegóły. I to tak dobitnie, że mrozi krew w żyłach, mimo relacjonowania wydarzeń skąpanych w ogniu i duszącym dymie. Na właściwy Taniec Smoków nie da się pozostać obojętnym. Może właśnie o to chodziło…?
+
- spektrum przedstawionych wydarzeń,
- martinowskie zawiłości i zwroty akcji,
- dorosłe, doświadczone smoki i dowody na wewnętrzną więź, łączącą te potężne bestie ze swoimi jeźdźcami,
- przekąska - coś z Westeros, zanim ukaże się kontynuacja "Pieśni Lodu i Ognia" (a jak to mówią: tonący brzytwy się chwyta)
-
- mapa Westeros nieodzowna,
- przelotne zainteresowanie poszczególnymi bohaterami, trudno o głębsze relacje,
Komu polecam?
"Księżniczka i królowa" przypaść do gustu może tylko tym, którzy George'a R. R. Martina już znają i szanują, bo pierwsza randka może najprawdopodobniej okaże się feralna. Niby nowela, a jednak tak intensywna i skomplikowana, że pierwsza wizyta w Westeros szybko może zrazić, a szkoda by było. Według mnie, na zapoznanie się z Martinem zdecydowanie bardziej nadaje się "Rycerz Siedmiu Królestw". Całe "Niebezpieczne kobiety" połknąć radzę tylko fanom fantastyki, otwartym na nowe doznania i na tyle elastycznym, że bez większych problemów potrafią skakać między podgatunkami fantasy. Kupiłam to tomiszcze właśnie ze względu na "Księżniczkę i królową" i cieszę się, że nie zaczęłam od ostatniego opowiadania. Pewnie nie przeczytałabym poprzednich, a tak trafiłam na pasjonujące perełki. Póki co, Westeros z HBO - wreszcie 5. sezon!
Chce tej książki!
OdpowiedzUsuńto definitywnie dobry pomysł :)
Usuń