"Ocalałe" Riley Sager
Powieść Sager kręci się wokół wybranych, co już na samym początku zapowiada aspirację do wyjątkowości. Szybko jednak okazuje się, że Ocalałe naznaczone zostają przez los, noże i inne ostre przedmioty do tego stopnia, że normalne funkcjonowanie bohaterek w społeczeństwie staje się niemożliwe. Nie chodzi o koszmary, dręczące po latach, wspomnienia wracające bez uprzedzenia czy odruchy, nad którymi nie można zapanować. Sager sięga głębiej w ludzką psychikę i pokiereszowaną duszę, jakby chciała zdać relację z pierwszej ręki albo doprowadziła poszkodowaną do wyznań, przed którymi broniła się przez lata. To nadaje "Ocalałym" wiarygodności i przekonuje do wytrwania, z nadzieją na…
Obsesje ofiary
Quincy mieszka w bezpiecznej, nowojorskiej dzielnicy niedaleko Central Parku, dzieląc cztery kąty z mężczyzną (dość) idealnym, w wolnym czasie prowadząc bloga o kulinarnych pysznościach. Zdaje się być 'normalna', jak każdy z nas. Gdyby nie regularne spotkania z Coopem - policjantem, który lata temu uratował ją z masakry w Pine Cottage. Mała chatka wśród iglastych lasów Pensylwanii stała się dla głównej bohaterki wspomnieniem kompletnie wypartym z pamięci. Pomijając przybycie na miejsce z grupką przyjaciół, z późniejszych przerażających wydarzeń nie pamięta nic. Mimo, że cuchną one krwią jeszcze po latach, a niezdrowych fanatyków spektakularnych morderstw motywują do dociekania tej jedynej prawdy.
Okrzyknięte przez gazety Ocalałe są trzy. Każda radzi sobie na swój sposób - jedna pomaga innym, druga zapadła się pod ziemię, a najmłodsza - Quincy - stara się o normalność. Ale jak można żyć z piętnem o wiele głębszym niż blizny widoczne na brzuchu czy barku? Czy stłumić psychikę, kiedy na powierzchnię zaczynają wypływać wrażenia, które dawno zepchnęło się w niepamięć? Ile może potrwać amnezja dysocjacyjna, bo chyba nie zawsze..? Quincy ma swojego obrońcę i bohatera, gotowego stawić się na każde wyzwanie, jednak samobójstwo jednej z Ocalałych przelewa szalę goryczy. Kiedy przed główną bohaterką staje ukrywająca się dotąd Ocalała, nic już nie może być takie same.
Wybrakowany towar
Riley Sager skoncentrował się na kobietach koszmarnie naznaczonych przez los. Nawet, jeśli jest to wspólnym mianownikiem Quincy i Sam, trudno o bardziej różna charaktery i podejścia do życia "po". Jedna wpuszcza do swojego życia drugą nie przypuszczając, jaki wpływ będzie to miało na jej (pozornie?) uporządkowaną codzienność. Chce udowodnić, jak sobie radzi, mimo ewidentnych prowokacji, podpuszczania, wręcz podsycania. Pomysłowość autora odnośnie nieprzyjemnych, ba, kompromitujących i szokujących sytuacji jest imponująca, a kontrast między Quinn a Sam nie mógłby być bardziej rażący… Z jednej strony łapczywe chwytanie się codzienności, z drugiej - xanax, burbon, kleptomania, napady furii, chore fantazje, aspołeczne zachowania. Wsparcie kontra zdanie się na samą siebie. Tu mężczyzna i przyjaciel, tam brak kogoś ważnego. Większą część "Ocalałych" stanowi szarpanie się dwóch - odmiennie, jednak niezaprzeczalnie - silnych charakterów. Bywa niestety męczące, bo ile można się nawzajem testować?
Przy takim impecie mężczyźni są, ale mniej zauważalni. Poza Nim. Thriller zaczyna się od ostatniej sceny w Pine Cottage i co kilka rozdziałów pojawiają się niepokojące retrospekcje. Wiadomo, że stało się coś złego, i - co gorsza - wiadomo, że stanie się jeszcze raz, w zwolnionym tempie. Obciążające uczucie, które nie opuszcza przez całą lekturę. Zabieg zrozumiały, ale w kimś o słabych nerwach wzbudzający niepokój…
Solidnie popieprzona
"Ocalałe" są jak pieprz i sól w dużych dawkach. Sager umiejętnie podkręca atmosferę, zwłaszcza gdy przebrnie się przez pierwsze 100 stron. Co rok sypie sól na rany, potęgując napięcie, i podejrzewam, że jeśli ktoś przysiądzie do tej książki w wolny wieczór, to nie zamknie, póki nie skończy. Dla mnie początek był - delikatnie mówiąc - mozolny. Nie mogłam odpowiednio nastroić fal. Jak tylko pomyślałam o okropieństwach opisanych po łebkach i czekających zapewne w punkcie kulminacyjnym, czułam się niemrawo. Sytuację uratował przystępny styl autora i iluzja, że - mimo braku wyspecjalizowania w thrillerach - zgadłam, o co chodzi. Myślę, że "Ocalałe" zaskoczą nawet koneserów, jeżeli je do siebie dopuszczą. A ostatnie 30 stron rekompensuje wszelkie niedogodności. Polecam przetestować, jednak thrillerem 2017 na dziś dzień pozostaje dla mnie "Lokatorka".
+
- przystępność tematów niewyobrażalnych za sprawą pióra autora,
- konstrukcja fabuły i skomplikowane zależności między bohaterami, nawet dalszego planu,
- terapeutyczne właściwości pieczenia,
- bohater, na którym ma się ochotę zawiesić oko,
- końcówka (choć szkoda, że tylko ostatnie 10%),
-
- "czerwona" sukienka, wiedziałam (!),
- nieludzkie niepohamowanie - obojętnie, czym wywołane,
- świadomość, że wydarzyło się coś strasznego, i że wydarzy się jeszcze raz,
- całe życie z psycholami...
W przeciwieństwie do specyficznie subtelnej i sterylnej "Lokatorki", "Ocalałe" polecam czytelnikom o mocniejszych nerwach, których nie odstraszy błysk noża w świetle księżyca, gdzieś w zapomnianym przez cywilizację lesie, i chlupot niewinnej studenckiej krwi. Polecam też tym, którzy nieustraszenie przemierzają ludzką psychikę i jej najbardziej niezrozumiałe odchyły. Ten thriller może się nie spodobać tym, którzy w jakikolwiek sposób chcą się zidentyfikować z bohaterem, co w tym przypadku z wiadomych powodów jest niemożliwe. "Ocalałe" mogą spędzić sen z powiek, ale na pewno zafundują finisz warty nieprzespanej nocy (z obrońcą przy boku).
* Dziękuję za kolejny recenzyjny!
Dobrze, że Lokatorka nie zostanie eksmitowana. Książka wpisuje się w mój gust czytelniczy świetnie, więc na pewno po premierze się z nią zapoznam.
OdpowiedzUsuńRecenzja jak zawsze wnikliwa i napisana w świetnym stylu :).
Dzięki! Nie wątpię, że "Ocalałe" trafią w Twój gust bardziej niż mój, ja za nerwowa jestem to takich krwawych cięć fizycznych i psychicznych ;)
UsuńTeż zdecydowanie wolałam "Lokatorkę". Zupełnie nie trafił do mnie cały ten pomysł z ocalałymi i przez to historia wydawała mi się dość sztuczna i nierealna. Największym plusem książki była wg mnie wciągająca akcja, dzięki której nie miałam czasu pomyśleć kto jest mordercą ;)
OdpowiedzUsuńZgadzam się - medialne halo totalnie zamerykanizowane, ale akcja ratuje, dałam się wywieść w pole i nie żałuję ;)
UsuńA "Lokatorka" ma to coś, zostanie zapamiętana.