“Jaga” Katarzyna Berenika Miszczuk
Cykl “Kwiat paproci” to chyba najpopularniejsza seria Miszczuk. Urzeka słowiańskością, która w wizji alternatywnego Królestwa Polskiego i jego (za)światów żyje własnym życiem. Baba Jaga jest jedną z najbardziej tajemniczych, niebezpośrednich, silnych i ciekawych postaci. W poświęconej jej części autorka przenosi czytelnika w lata młodości Jarogniewy, pozwalając poznać szeptuchę z zupełnie innej strony. Niezłe z niej było ziółko, zatem zapowiada się wiele do odkrycia. Nie zabraknie upirów ani uroków, mącących mężczyzn czy krnąbrnych kobiet. Ale czy “Jaga” wciąga tak, jak pierwsza “Szeptucha”? Czy może lepiej byłoby zostawić zamknięty cykl w spokoju…?
Współczuję dylematu autorce. Z jednej strony w pełni rozumiem pociąg do świata szeptuchy, skąpanego w oparach subtelnej magii i ożywiającego bohaterów słowiańskich legend. Z drugiej jednak nie wiem, czy bym zaryzykowała. Marketing marketingiem, ale samopoczucie czytelnika po lekturze to już zupełnie inna sprawa…
Zadymione déjà vu
“Jaga” nawiązuje bezpośrednio do ostatniej części “Kwiatu paproci” (“Przesienie”), chociaż właściwa akcja rozgrywa się w latach 70. Przejmując schedę po zmarłej babci, Jarogniewa liczy, że wreszcie stanie na własnych nogach, zacznie ‘dorosłe’ życie i rozkręci własny biznes. Splądrowana, rozwalająca się chałupina nie jest jednak wymarzonym miejscem na start, nie wspominając o wrogo nastawionych mieszkańcach Bielin. Jako że szeptuchy cieszą się we wsiach specjalnym statusem, zdobycie zaufania jako obca to tylko nieliczne z wyzwań, jakie pojawią się przed młodą Jagą.
Opowieść płynie swoim tempem. Dość szybko dochodzi się do wniosku, że skoro nie dzieje się nic przewracającego świat przedstawiony do góry nogami, wszystko zmierza do punktu kulminacyjnego pod koniec powieści… Niby ciągle ktoś nowy się pojawia, coś idzie nie tak, wiadomo więcej, ale i tak za mało, żeby zrozumieć otoczenie. Z tego powodu książkę czyta się z umiarkowanym zainteresowaniem - zupełnie innym, niż wzbudzała “Szeptucha” i reszta tomów. Nie sądzę, że to kwestia postaci, bo Jaga i Swarożyc to mieszanka wybuchowa. Jednak czegoś mi brakowało.
Wydarzenia, w jakich uczestniczy główna bohaterka, przywoływały na myśl sceny z życia Gosławy dziesięciolecia później. Mimo że nie były identyczne, to uczucie, że to już się wydarzyło albo już gdzieś, kiedyś to czytałam, napadło mnie przy pierwszych stronach i towarzyszyło mi do ostatnich. Nie budziło to we mnie negatywnych emocji, ale swoiste rozczarowanie tak. Podobały mi się jednak różnice między Jagą a Gosią, nie tęskniłam zwłaszcza za pensjonarskimi spostrzeżeniami tej drugiej i wzdychaniem do facetów. Pewna doza talentu do popadania w kłopoty pozostała obecna, a odbieram to in plus. “Jaga” okazała się o wiele bardziej stonowana, niż się spodziewałam. Może to nie koniec jej opowieści? Jeśli coś miałoby zatrzeć wrażenie pomyłki, to tylko kontynuacja - bo Miszczuk umie rozpętać burzę. Zobaczymy...
+
- dedykacja ;)
- świat znany i lubiany,
- facet, który mógłby mniej mówić, i inny, od którego lepiej trzymać się z daleka,
- póki co: dobre strony postaci, której dobrą nazwać nie można,
-
- teatralne i krwawe mordowanie demonów,
- brak zaskakujących zwrotów akcji,
- niedosyt i niepewność, jakie pozostawia lektura.
Komu polecam?
“Jaga” nadaje się dla tych, którzy nie mogą rozstać się ze światem stworzonym przez Miszczuk. Absolutnie nie polecam czytać tej części przed resztą “Kwiata paproci”, bo prolog co nieco zdradza. Fanki kotów, zmagania się z przeciwnościami losu i swarnego boga będą w swoim żywiole, choć lekko przygaszonym. Ale Jaga nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa, prawda?
A może też...
Właśnie kończę przesilenie, chętnie zabiorę się za Jagę.
OdpowiedzUsuń"Przesilenie" i "Noc Kupały" podobały mi się najbardziej. Mam nadzieję, że "Jaga" to dopiero początek nowej, wciągającej historii :)
Usuń