“Gambit” Maciej Siembieda
Raczej rzadko zastanawiamy się na co dzień, jakie mamy szczęście, żyjąc w dzisiejszych czasach… Aż tu trafia się niespodziewanie taka książka jak “Gambit” Siembiedy i nie wiadomo, komu dziękować: losowi, który oszczędził nam wojny, strachu i nieustannej walki o życie; autorowi, który opowiedział historię tak pieczołowicie i porywająco, czy może ludziom, którzy w potwornych czasach pokazali, do jakich poświęceń i jakiego ryzyka są zdolni? Powieść piękna i przejmująca do cna - pomimo (albo właśnie dlatego), że życie pisze najlepsze scenariusze.
Wokół wydanego na wiosnę 2019 roku “Gambitu” już krążą historie. Spekulowano jeszcze zanim sam autor ustosunkował się do domysłów poruszonych czytelników. Dawanie historii drugiego, a nawet trzeciego życia nie jest na porządku dziennym i tym bardziej przykuwa uwagę. Książka Siembiedy to historia przypadków, które nie powinny się wydarzyć - niektórych chcianych, innych przeklinanych. To o wiele więcej niż zajmująca powieść szpiegowska.
Partia życia
Pierwszym szachem jest już prolog. Z pojawieniem się “smutnych panów” i czarnej wołgi wraca strach, tłumiony przez jednego z głównych bohaterów od ponad 20 lat. Niezrozumienie graniczące z lękiem o własne życie to dopiero wstęp do rozgrywki, której właściwy początek sięga drugiej wojny światowej. W czasach okupacji niemieckiej wyzwania, jakim czoła stawiali wtedy często młodzi ludzie, są tak niewyobrażalne, jak niespodziewane są wydarzenia następujące po sobie bez ostrzeżenia i bez wytłumaczenia. Przystępując do gry ani Wanda, ani nikt inny nie zdaje sobie sprawy, jakiego nabierze ona wymiaru, jak daleko idące pociągnie za sobą konsekwencje.
“Czarna” część “Gambitu”, obejmująca lata II wojny światowej, pokazuje piekło i desperackie próby potajemnego zwalczenia go, karmione ideałami, wiarą, a także skrytymi pragnieniami. Potworności zapadają w pamięć tak jak uczucia, noszone przez bohaterów po kres ich dni. Część “biała” wraca do przedstawionych postaci w latach 60-tych, pokazując, jak odnaleźli się w czasach zimnej wojny. Centrum wydarzeń stanowią działania współpracujących ze sobą, a zarazem zwalczających się wywiadów. Akcja zdecydowanie przyśpiesza, a wypływające z przeszłości fakty czynią z “Gambitu” rozgrywkę arcymistrzowską, do ostatniej strony. Finał funduje wzruszenie, stopniowo zalewające wnętrze - wrażenie niespotykane i niezapomniane.
Rola autora
Trudno podsumować wrażenia, towarzyszące tej lekturze. Nie wiadomo, czy postrzegać “Gambit” jako całość, czy oddzielić część literacką od faktów. Kwestionowanie wiarygodności głównej bohaterki czy doszukiwanie się historycznych nieścisłości uważam za nie na miejscu… Przecież książek tego gatunku nie powinno się czytać po to, żeby weryfikować fakty - od tego chyba jest literatura fachowa? Jestem zwolenniczką czytania powieści opartych na faktach m.in. dla ciekawostek, o których się nie słyszało, oraz tematów, w które zechce się zagłębić. Mierzenie miarką prawdy historycznej bywa krzywdzące dla historii, która została opowiedziana - i tu mam na myśli “Gambit” całościowo.
Ze względu na doświadczenie zawodowe, Siembieda musi mieć rękę do pisania. Wydaje mi się też, że ma sporo szczęścia, skoro trafił na taką historię. A jednak to on ją zauważył, on zgłębił i on tchnął w nią nowe życie. Moim zdaniem wykonał kawał nieprawdopodobnie dobrej roboty, obejmującej nie tylko rzetelny research i pedantyczną dbałość o detale, ale przede wszystkim szczere zaangażowanie i szacunek do prawdziwej części historii, a zwłaszcza jej realnych bohaterów. Stworzonych przez niego postaci nie odbieram jako próby nadania opisywanym wydarzeniom własnego szlifu. Dla mnie to nośniki, mające ułatwić czytelnikowi pojęcie tego, co wydarzyło się naprawdę. Literacko nie brakuje im nic. Autor wpasował je w historię czy poszczególne epizody dokładnie tak, żeby osiągnąć swój cel, czym dla mnie jest spójność powieści. Kwestionować ich wybory można tak samo, jak decyzje innych postaci fikcyjnych.
Nadal jestem pod nieopisanym wrażeniem. Już dawno żadna książka się we mnie tak nie ‘odcisnęła’. Staram się stronić od literatury zahaczającej o czasy wojenne, bo zbyt intensywnie to przeżywam, ale cieszę się, że “Gambit” mnie tym nie spłoszył. Moją uwagę zwróciły rewelacyjne recenzje, szpiedzy, wywiady i… szachy. Im więcej dowiedziałam się o tej książce po lekturze, tym bardziej jestem poruszona. To chyba pierwszy pretendent do mojej książki roku 2019, a powieść niezapomniana z pewnością.
+
- wartka akcja, pełna niespodziewanych zwrotów,
- lekkie pióro i szczegółowość,
- filozofia “martw się, a będzie dobrze”,
- ludzie okazujący serce w czasach pogardy dla życia,
- charyzmatyczne postacie - nawet te, które “robią swoje” i po tych epizodach już się nie pojawiają,
- napięcie, które w pewnym momencie rośnie do nieznośnych rozmiarów,
- wzruszenie przy zakończeniu i przemyślenia na długo po lekturze,
- poszanowanie prywatności,
- z powodów osobistych: Wrocław, Szklarska Poręba, Świeradów Zdrój,
-
- nie każdy w dzisiejszych czasach mówi po rosyjsku… mimo że to było kilka słów, to przydałyby się przypisy,
- zaufanie, graniczące w kilku przypadkach w najlepszym razie z naiwnością (choć desperacji nie należy oceniać),
- “My, Niemcy” albo inni, wypierający się historii.
Komu polecam?
Chyba nie przesadzę, polecając “Gambit” każdemu - ze względu na historię w historii i wokół niej. To naprawdę niebywałe i imponujące. Powieść Siembiedy spodoba się w szczególności miłośnikom tajemnic zakorzenionych w prawdziwych wydarzeniach oraz wywiadów i szpiegów, przestrzegających jedynie własnych reguł. Nie polecam czytelnikom lubiącym szukać dziury w całym, bo ominie ich najlepsze - niewidoczne dla oczu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz