“Ein neuer Sommer” Elin Hilderbrand
[org. “The Perfect Couple”]
Nieodzowna Nantucket, środek lata, śmietanka towarzyska i ślub roku to sceneria, którą łatwo skojarzyć z amerykańską autorką lekkich, letnich powieści dla kobiet. Odrobina snobizmu i przepychu, będących poza zasięgiem zwykłych śmiertelników, wcale nie oznacza, że bohaterowie Hilderbrand diametralnie się od nas różnią. W końcu każdy ma jakieś tajemnice… Choć zwłoki to niekoniecznie coś, czego można się spodziewać po wakacyjnej lekturze pisarki słynącej z ciepłych, refleksyjnych historii rodzinnych. Elin Hilderbrand napisała powieść zupełnie inną niż dotychczas. I całkiem nieźle jej to wyszło.
Powieści tej autorki (“Piasek w butach”, “Powrót na wyspę”, “Piękny dzień”) zwykle rozluźniają już na dzień dobry i pozwalają bez pośpiechu obserwować rozterki ludzi, których o przyziemne problemy by się nie podejrzewało. Są do siebie na tyle podobne, że po latach od lektury trudno przypomnieć sobie więcej niż uczucie towarzyszące lekturze. Przypadek “The Perfect Couple” różni się od reszty powieści Hilderbrand zaskakująco. Zamiast rozleniwiać, budzi ciekawość, dzięki czemu czyta się tę książkę bardziej aktywnie niż pozostałe. Rodzinnego ciepła nie zabraknie, ale trzyma się ono daleko od pierwszego planu.
Wcale nie taka idealna
Rodzina Winbury jest jedną z majętniejszych wśród i tak już nieprzyzwoicie bogatych mieszkańców Nantucket. Dzień ślubu jednego z jej potomków rozpoczyna jednak tragedia, której daleko idące konsekwencje odbijają się nie tylko na młodej parze. Policja próbuje wyjaśnić okoliczności śmierci świadkowej: nie wiadomo, czy był to jedynie nieszczęśliwy wypadek, czy może skrupulatnie zaplanowane morderstwo. Autorka poczytnych kryminałów, porzucone kochanki, zdradzane żony, romansujący od lat mężowie - pod przykrywką perfekcji, w rodzinie Winbury roi się od podejrzanych.
Powieść budują przesłuchania poszczególnych postaci, przeplatane retrospekcjami sprzed kilku miesięcy, które zdają się mieć związek z toczącym się postępowaniem. Idylliczna wręcz sceneria staje się miejscem, gdzie na światło dzienne stopniowo zaczynają wypływać rzeczy, które bohaterowie najchętniej wymazaliby z pamięci, albo o których nawet nie chciałoby się wiedzieć jako osoba postronna. Czytelnik obserwuje, waży wartość informacji i selekcjonuje, aż w końcu wybiera swojego winnego. Hilderbrand pozwala zgadnąć na długo przed końcem powieści, co nie psuje jednak zakończenia.
Nie w swoim stylu
Moje czytelnicze serce zdobyła rodzina panny młodej, która nijak nie pasowała do standardowego obrazka Nantucket. Była tak prawdziwa w prostocie swojej siły, w więzi pomiędzy ojcem, matką i córką i w naturalności mimo obcych warunków, że nie sposób jej nie polubić. To chyba - poza potrawami notorycznie wywołującymi ślinotok nawet u kogoś, kto nie kocha jeść - jeden z niewielu elementów w charakterystycznym dla Hilderbrand stylu. Reszta postaci to stereotypy o wątpliwej moralności, dające się nabrać na historie stare jak świat. Autorka powiązała je między sobą jednak na tyle fantazyjnie, że czytelni(cz)k(a) koniecznie chce się dowiedzieć, jak było naprawdę i kto, za co zostanie ukarany. Zakończenie jest satysfakcjonujące, bo nie pozostawia wątpliwości.
“The Perfect Couple”, mimo blurba sugerującego coś innego, bliżej do kryminału niż do powieści, którą czyta się bardziej dla atmosfery, niż treści. Ja właśnie z tego powodu regularnie sięgam po książki Hilderbrand, zwłaszcza podczas plażowania (na chwilę obecną wszystkie jej letnie powieści już przeczytałam - następna pewnie będzie z serii zimowej). Autorka zaskoczyła mnie eksperymentowaniem z innym gatunkiem literackim podobnie jak niedawno Lucinda Riley z “Sekretem listu” - obie z sukcesem. Już czekam na następne powieści!
- powieść w innym stylu niż poprzednie tej autorki,
- (jak zwykle) nastrój panujący na Nantucket,
- oni - Betty, Mac i Celeste, esencja rodziny,
- robienie czegoś dobrego bez mówienia o tym,
- prawdziwa babska przyjaźń*,
- wątek dla autorki osobisty, choć smutny - szanuję odwagę i trzymam kciuki,
- sztampowe wymówki, np. że jest się “tylko facetem”,
- zachowanie pozorów ważniejsze niż prawda,
- smartfon bez blokady - zwłaszcza u millenialsa mało prawdopodobne.
Komu polecam?
Książki Hilderbrand jak zawsze polecam żeńskiej publiczności, ale tym razem z zastrzeżeniem, że to powieść inna niż dotychczasowe, choć ujmujących uczuć nie zabraknie. “The Perfect Couple” nada się na lekturę wakacyjną niebędącą rozrywkowym romansem dla kogoś, kto lubi uwikłania, tajemnice i dochodzenie do sedna sprawy. Nie polecam komuś poszukującemu napięcia i zwrotów akcji, bo Hilderbrand owszem, potrafi zaskoczyć, ale w sposób raczej stonowany.
*ze szczególną dedykacją dla mojej Siostry z wyboru <3
A może też...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz