“Pokolenie Ikea“ Piotr C.
Jedna z tych książek, które skłoniły do lektury osoby książkami zwykle niezainteresowane. Ciekawe, czy to przez karykaturę stołecznego korpoświata, relację z rzeczywistości uprzywilejowanych, a może paskudną prawdę, której nikt nie chce nazwać po imieniu? Wokół "Pokolenia Ikea" powstała pokaźna społeczność, która pod wodzą (tudzież z pomocą) Piotra C. przetrwała minioną dekadę. Albo się do niej należy, albo nie – bez cenzury ani półśrodków.
O czym jest “Pokolenie Ikea”?
Książka opowiada o trzydziestoparolatkach, którzy są na tyle ustawieni, żeby bawić się życiem na własny rachunek, tu i teraz, nie zważając na konwenanse. Żyją od piątku do piątku, biorąc, co chcą i dając, co im akurat pasuje – pod warunkiem, że nie ogranicza ich samych ani nie burzy ich porządków. Codzienny sparing Czarnego i Olgi prezentuje obraz osobników doskonale przystosowanych do panujących realiów. Tylko czy ktoś nazwałby któreś z nich szczęśliwym? Spełnionym? Czy w ogóle ma to jakieś znaczenie? Ostatnia scena wprowadza w konsternację, a przekaz Piotra C. pozostaje zagadką, podobnie jak jego tożsamość. "Pokolenie Ikea" to przekrój zjawisk, który jednych skłoni do zawieszenia oka, a innym każde odwrócić wzrok.
Dlaczego ta książka?
Skoro już wpadłam w wir tej tematyki, przypomniałam sobie o pewniej niepozornej książczynie, którą od kilku lat mam na regale hańby. I tak nadrobiłam kolejną zaległość.
W moim guście
Albo i nie (dla mnie)
Dużo tu było nie dla mnie, przede wszystkim wulgaryzmów. Dyskusja o zoofilii była poniżej pasa i nie chce jej nawet wspominać. Był to najobrzydliwszy z fragmentów, na które wręcz patrzyłam z politowaniem, bo nie były ani smaczne, ani śmieszne.
Komu polecam?
Nie polecam szowinistycznym świniom ani podrasowanym panienkom, bo jeszcze by się poczuli wywołani do tablicy. Książką Piotra C., którą polecam najbardziej, jest "#To o nas", ponieważ "Pokolenia Ikea" zwyczajnie nie mogę (albo nie chcę?) brać na serio. Może i spodoba się tym, którzy wiodą żywot podobny do głównych bohaterów – jako lektura na samotny wieczór i niecne pocieszenie, że mogło być gorzej. A będzie lepiej, prawda...?
Zawsze myślałam, że IKEA kojarzy się z radosnym entuzjazmem, że można złożyć mebel samemu zestawionym z bolesnym rozczarowaniem, że szafa to jednak nie przelewki. Szczytem moich osiągnięć w sztuce "zrób to sam" był stolik LACK (któremu i tak odpadła nóżka). Faktycznie jednak w IKEA można być tylko od piątku do piątku, bo w soboty czeka się w kolejce do wejścia ;)
OdpowiedzUsuńA ja po sławetnej IKEA-Klausel niemieckiego BGB zachciałam się dowiedzieć, co cechuje nasze (?) pokolenie? Czekam na następną powieść Piotra C., bo mam wrażenie, że im starszy, tym lepszy :D
Usuń