"Die Perlenschwester" Lucinda Riley
[PL: "Siostra perły"]
Kolejny kalejdoskop wrażeń i wzruszeń, wspomnień, marzeń, emocji i impresji, który przenosi w iście egzotyczne miejsca, oraz czasy i kulturę, do których dziś już nie tak łatwo dotrzeć. Powiedzieć, że "Siostra perły" zyskuje przy bliższym poznaniu, byłoby banalizacją. Historia jej przodków jest jedną z najbardziej zawiłych w tej serii, a osadzenie akcji w Australii dodaje całości kolorytu, który chciałoby się doświadczyć własnymi zmysłami.
Przeczuwałam prztyczka w nos, i to już kończąc poprzednią recenzję. U Lucindy Riley nic nigdy nie jest proste ani łatwe do przejrzenia, więc można się spodziewać, że charakterystyczna czwarta siostra, wzbudzająca skrajne emocje od "Siedmiu sióstr", da popalić. Uczciwie trzeba też przyznać, że życie nie oszczędzało jej bliskich, to wystawiając ich na próbę i zmuszając do wybrania mniejszego zła, to przewracając wszystko do góry dnem na życzenie kapryśnego losu. Jak potoczy się opowieść o kolejnej z sióstr, znów jest jedną wielką, absorbującą niewiadomą. Ta powtarzająca się co tom niepewność jest jednym z największych walorów tej serii, ale wrócę do CeCe.
Po stokroć wolałam Star. Z dwóch nierozłącznych sióstr potrafiłam okazać zrozumienie tej milczącej, a ta rozpychająca się łokciami, opryskliwa i nielicząca się prawie z nikim tylko mnie irytowała. Podróż śladami poławiaczy pereł w towarzystwie CeCe stopniowo pozwalała mi patrzeć na główną bohaterkę łaskawszym okiem. Już epizod w Tajlandii zapowiedział przygody, na jakie żadna z dotychczas poznanych sióstr się nie porwała. Jednak takie wniknięcie w stosunkowo młodą historię kontynentu, który z powodzeniem konkurować może z Ameryką jako krajem nieskończonych możliwości, było dla mnie niespodzianką. O Aborygenach nie wiedziałam prawie nic, więc każda kropla wiedzy, nawet przekazywana w sfabularyzowanej, choć ustnej formie, była dla mnie na wagę złota. W dodatku chyba pierwszy raz spotkanie przeszłości z teraźniejszością, splecenie wszystkich wątków, nie zostało nagle ucięte, jak to odniosłam wrażenie w poprzednich tomach.
Cieszy mnie, że czwarta część zaskoczyła mnie tak pozytywnie. I powoli zaczynam się martwić, że połowa serii już za mną...
A może też…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz