"Rozbuchana wyobraźnia Olivii Joules" Helen Fielding
Którędy ktoś wpadł na pomysł nazwania Olivii Joules "wystrzałową siostrą Bridget Jones" nie wiem. Jedyne sensowne uzasadnienie to według mnie fakt, że obie postacie wywodzą się spod pióra Helen Fielding. Obie mają wprawdzie wyjątkowo wybujałą wyobraźnię, ale pomysły, które przychodzą Olivii do głowy, Bridget nawet by się nie przyśniły. Mniej znana bohaterka Fielding jest wręcz przeciwnością swojej 'poprzedniczki': to kobieta czynu na miarę XXI w., która za wszelką cenę chce być traktowana jak poważna dziennikarka. Ma ambicję, zapał i gotowość do działania bez względu na okoliczności, o zdrowym rozsądku nawet nie wspominając. I właśnie tym niepohamowaniem zaskarbiła sobie moją sympatię.
Sumując fieldingowski dowcip, zapierające dech w piersiach scenerie, szpiegowskie sztuczki i aferę na skalę międzynarodową, "Rozbuchana wyobraźnia Olivii Joules" gwarantuje przednią rozrywkę, skracając tym samym coraz dłuższe i bardziej ponure jesienne wieczory. Choć nie urywam, że przez te wszystkie egzotyczne wyspy można już zatęsknić za latem…
Przy okazji: O czytaniu ponownym
Rzadko czytam książki po raz kolejny, poza tymi naprawdę wyjątkowymi - w niektórych przypadkach zdarza się i kilka razy. Wiem jednak, które aż tak przypadły mi do gustu, że już czekają w kolejce ponownie. Zwykle są to serie albo sagi (Wiedźmin, Thursday Next, zapewne Kuzynki, Achaja, któregoś dnia znowu Harry Potter, Trylogia Kusziela i na pewno wszystko, co dotychczas wyszło o Cmentarzu Zaginionych Książek), rzadko pojedyncze (chyba, że powieści Wiśniewskiego - tu jestem bezkrytyczna). Książki przy których pamiętam, co czułam. A że pamięć z wiekiem, tudzież liczbą przeczytanych książek funduje nam luki… cieszę się, że przeżyję ponownie, nawet znając zakończenia.
Ani do Bridget, ani do Olivii wracać nie planowałam, ale ta druga wpadła mi w oko podczas mojego pierwszego wolontariatu na tegorocznym Buy a book'u. Autorkę znałam i tytuł też coś mi mówił, ale oczywiście najpierw kupiłam, zanim wpadłam na to, że już czytałam tę książkę po niemiecku. Chociaż to inny aspekt, któremu muszę się jeszcze dokładniej przyjrzeć. W każdym razie pamiętam, że mi się podobała, a przede wszystkim, że się śmiałam. Postanowiłam sprawdzić i naprawdę się rozerwałam.
Dziennikarka (nie)poważna
Rozkojarzenie, subiektywne poczucie czasu i odbieganie od wytycznych przełożonego to cechy, które raczej nie charakteryzują żadnego szanującego się dziennikarza. Do tego bohaterka Fielding nie jest zdolna poskromić swojej tytułowej wyobraźni. O dziwo, każdy artykuł udaje jej się przysłać tuż przed deadline i nawet nieludzki szef musi przyznać, że jest dobry. Olivia Joules ma wrodzoną żyłkę dziennikarską, ale to tylko jednej z jej (nie)wątpliwych talentów. Ten prawdopodobnie większy to popadanie w tak absurdalne tarapaty, że poważnie nie może jej traktować nikt, a zwłaszcza czytelnik.
Każde, nawet najbardziej błahe zlecenie jest dla Olivii tylko pretekstem do trafienia na trop historii, która zmieni losy świata, albo przynajmniej pozycje w życiu zawodowym. Podobnie ma się z wystawną galą w Miami, na której promowany ma być niemiłosiernie dogi krem-cud z obrzydliwego śluzu, wytwarzanego przez jakieś nikomu nieznane morskie ślimaki. Olivia sumiennie bierze udział w przyjęciach i kolacjach, wnikliwie obserwując hollywoodzki światek. Jako atrakcyjna blondynka z niewyparzonym językiem nie musi długo czekać, żeby wpaść w ramiona francuskiego potentanta przez producenta filmowego przez wielbiciela Cristala… Problem w tym, że Pierre'a Ferramo nie można wygooglować.
Powieść nabiera rozpędu w momencie, kiedy Olivia zaczyna sobie coś wyobrażać. Cokolwiek. Wystarczy podejrzany akcent, jedna insynuacja i wybuch potężnego statku pasażerskiego, a trybiki zaczynają pracować i wodze wyobraźni puszczają. Bohaterka postanawia na własną rękę poskromić wyimaginowanego przedstawiciela Al-Kaidy i zapobiec następnym atakom terrorystycznym - z pomocą kobiecej broni, która nie kończy się na intuicji.
Te inne wywiady: Guru z MI6 i goguś z CIA
Kobieta, która na wypad do Hondurasu zabiera jedną walizkę, wyposażoną w dodatku w nieodzowny zestaw umożliwiający przetrwanie? Do tego przekonana, że to jej uda się schwytać Bin Ladena (w powieści mamy początek XXI w.)? To nie może się skończyć niewinnie. Ale również tym razem kreatywność i poczucie humoru Helen Fielding nie zawodzą jej wielbicielek. Rozgrzany słońcem piasek, przejrzysta, turkusowa woda, podwodne jaskinie i różnobarwne rafy koralowe… Kto w tej malowniczej scenerii spodziewa się idyllicznego romansu, sięgnął po niewłaściwą książkę. Najpóźniej przekona o tym odór zabójczych substancji, a już na pewno pływająca ludzka głowa, będąca pozostałością z uczty rekinów.
Reszta powieści mija w mgnieniu oka, jak jeden z tych lepszych (starszych) filmów o Jamesie Bondzie. Z magazynu o stylu życia do MI6 - dla Olivii spełnienie marzeń, dla czytelnika niespodziewana wizyta w tajnej posiadłości należącej do wywiadu Jej Królewskiej Mości. Wszystkie te gadżety (poza samochodami i innymi pojazdami), które tak zachwycały męską publiczność w filmach o Bondzie, dopasowane zostaną do damskich potrzeb przewidzianych podczas misji w Suakin. Z niepozornej historyjki o dziennikarce szukającej wrażeń robi się akcja międzynarodowych wywiadów, którą prowadzi odwołany z emerytury szpieg z prawdziwego zdarzenia i jeden z najlepszych ludzi CIA - bo przecież bez powalająco inteligentnych i/lub przystojnych mężczyzn się nie obejdzie.
Tak naprawdę satyra?
Miało być krótko, bo to niepozorny egzemplarz, a jednak znowu się rozpisałam. Cała ta rozrywkowo-szpiegowska przygoda mimo wszystko wydaje się być komentarzem do naszego społeczeństwa. Błyszczący świat Hollywood, w którym króluje bezkrytyczne parcie na sukces, przerost formy nad treścią i wyścig o najświeższego newsa, przeciwstawiony zostaje głęboko zakorzenionym tradycjom kultury arabskiej. Z drugiej strony trudno się dziwić, że Fielding pod przykrywką i z przymrużeniem oka porusza temat zderzenia Zachodu i Wschodu, skoro swoją powieść wydała 2 lata po zamachach z 11 września. Do tego główną bohaterkę i czarny charakter wyposażyła w trudne, a nawet traumatyczne dzieciństwo, które obie postacie pchnęło ku zmianie tożsamości.
Nie ma co dogłębniej dywagować, bo książka definitywnie jest lekturą odstresowującą i rozbawiającą. Ot taka rozrywka, którzy jedni zapamiętają, inni nie. Wcześniej jednak na pewno będą się dobrze bawić, obserwując nietuzinkową kobietę w wybuchowych opałach.
+
- nieobliczalność, fart, wrodzona skłonność głównej bohaterki do dramatyzowania i szukania igły w stogu siana,
- zabawne życiowe zasady, przytaczane co rusz,
- historia Elsie i Edwarda (której końca jakoś nie jestem pewna, ale naiwnie zakładam, że żyli długo i szczęśliwie),
- profesor Widgett - gentlemen starej daty, kopalnia wiedzy i profesjonalista o mocnych nerwach,
- te wszystkie przykrywki, przytyki i wybujałe niejasności,
-
- niejasny koniec wspomnianej historii Elsie i Edwarda,
- napięcie się pojawia, ale często zbyt szybko zostaje rozładowane (no cóż, w końcu to żaden kryminał),
- wzrok może (niechcący) uciec do zdania kończącego rozdział, a w kilku wypadkach psuje to efekt zaskoczenia.
Komu polecam?
Myślę, że "Rozbuchana wyobraźnia Olivii Joules" przypadnie do gustu wielbicielkom Janet Evanovich (w szczególności jej serii o Stephanie Plum) i niektórych 'dorosłych' bohaterek książek Meg Cabot (Meena Harper, tylko bez nadprzyrodzonych zdolności). Jeżeli ktoś ma ochotę na romantyczną historię rozwijającą się przewidywalnym torem, z nieznacznymi tylko przeciwnościami losu, to odradzam. Nie jestem pewna, czy w Olivii znajdzie się coś z Bridget Jones, ale lekkie pióro Helen Fielding i brytyjskie poczucie humoru zafundują rozrywkę na kilka chwil. Aha, i uwaga, bo może się zachcieć egzotycznych widoków, a nurkowanie w Ameryce Środkowej trochę kosztuje…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz