“Rewizja” Remigiusz Mróz
Trzecia część prawniczego cyklu Mroza dezorientuje. Po poprzednich - dynamicznych, pełnych nowinek, nadających akcji nowy rytm, i pracujących na najwyższych obrotach umysłów - “Rewizja” spowalnia, zupełnie jakby autor wrzucił bieg jałowy. Marazm ten tyczy się głównych bohaterów, bo trudno rozpoznać w nich duet z piekła rodem, jakim być się wydawali. Nadciągnęły chmury, które przesłaniają sprawę potwornego zabójstwa, choć jej stawką jest milion. Czy bohaterowie zreflektują się, że coś jest nie tak, zanim czytelnik postawi na nich krzyżyk? Sprawa otwarta.
O zaletach i wadach książkowych serii można by dywagować, ale nie da się nie zauważyć, że cykl o Chyłce nadal jest na fali (patrz: “Wyrok”). Ciekawe, kto ma więcej fanów - autor, czy bohaterka? Ta ostatnia wielbicieli po “Rewizji” najprawdopodobniej nie zyska. Z drugiej strony zostaną z nią ci, którzy raz wybrawszy stronę, nie zmieniają frontów - czego o postaciach z powieści Mroza nie można powiedzieć. Autor przygotował urozmaicenia, dzięki którym nie można się nudzić.
W oparach
Chyłka i Zordon wybrali drogi, których niekoniecznie by się po nich spodziewało. Łatwo jednak wpaść na to, że ich ścieżki prędzej czy później się przetną. Tym razem bój toczy się o znalezienie winnego gwałtu i śmierci matki i córki. Kto nie miał styczności z kulturą romską, będzie miał okazję rozejrzeć się w nowym otoczeniu - bez moralizatorstwa, na które niektórzy narzekają w przypadku tego pisarza. “Rewizję” czyta się jak inne części, choć nastrój w niej panujący może niespodziewanie przytłoczyć.
Chyłka chleje. Nie alkoholizuje się, nie pije, po prostu chleje. W takich ilościach, o takich porach i w takich miejscach, że aż nie chce się wierzyć. Czy to ta sama postać, która z zabójczym refleksem strzelała celnymi komentarzami na prawo i lewo? Kluczyła w kruczkach prawnych, aż znalazła coś, co dało jej przewagę nawet w najbardziej beznadziejnej sytuacji? Na domiar złego Kordian może i nie bierze przykładu ze swojej patronki, ale definitywnie brakuje mu ikry - błysku w oku, bo akurat na coś wpadł, determinacji charakterystycznej dla aplikantów czy choćby celu, który nadałby sens jego życiu. Co też sobie Mróz tym razem wykoncypował…
Duet nie do zdarcia?
Wszechobecne alkoholowe wyziewy i obumarcie motywacji sprawiają, że “Rewizja” nie jest wygodna. Prędzej się ją przełyka, niż połyka. Wrażenie to mija, kiedy Remigiusz Mróz wyciąga pierwszego asa z rękawa. Aż chce się krzyknąć “No, wreszcie!”. Bohaterowie poruszają się na tyle po omacku, że czytelnik kompletnie nie wie, czego się spodziewać i jak to wszystko się skończy. Myślę, że trudno zawczasu wpaść na wersję zakończenia, którą wybrał autor.
Trzecia część podobała mi się mniej niż poprzednie, bo na chlanie i bezkarność jestem wyjątkowo uczulona. Nie zamierzam jednak skreślać Chyłki od razu, a to dzięki autorowi. Może i pisał szybko (według posłowia niecały miesiąc!), ale znowu przyszło mu do głowy kilka niezłych pomysłów. Nie wiem, czy Chyłka i Zordon są duetem nie do pokonania, ale jeszcze chcę się przekonać.
niespodzianka, a potem następna, i następna,
uśmiech losu i pomocna dłoń,
zweryfikowanie uprzedzeń - choć odrobina tolerancji,
(minimalny, ale jednak) wgląd w przeszłość Chyłki, pozwalający liczyć na więcej,
osobisty stosunek do samochodów,
nie tyle zakończenie, co perspektywa ciągu dalszego,
stąpanie po grząskim gruncie i chlanie, a zwłaszcza siadanie za kółkiem pod wpływem - po prostu NIE,
główni bohaterowie kawał czasu zachowują się jak nie oni, dziwnie i rozczarowująco,
uprzedzenia - obustronne, okropne.
Komu polecam?
“Rewizję” polecam jako przykład kawałka historii o korpoświecie, w którym nie jest kolorowo, o układach, wpływach i działaniach poza (ponad?) prawem. Spodoba się czytelnikom, którzy lubią kluczyć i do końca nie wiedzieć, jak się wszytko ułoży. Nie polecam tym, których irytują nieczyste zagrywki i wszelakie konszachty. To dopiero trzecia część, więc jeszcze da się wykręcić. Potem może być trudniej… I oby ostateczny werdykt zapadł dopiero w “Wyroku”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz