niedziela, 9 października 2022

Klucz do konstelacji, cz. 6

"Die Sonnenschwester" Lucinda Riley, fot. paratexterka ©
"Die Sonnenschwester" Lucinda Riley
[PL: "Siostra Słońca"]


Ostatnia ze znanych sióstr wyrusza w podróż do przeszłości, żeby zrozumieć tu i teraz. Od blichtru Manhattanu przez skolonizowaną Kenię po ośrodki, do których nie każdy ma dostęp, a mało kto chce się znaleźć. Niewróżący nic dobrego charakter i styl życia tytułowej "Siostry Słońca" w pełni rekompensuje historia jej masajskich przodków i ich (nie)przyjaciół. Retrospekcje absorbuje bezapelacyjnie, choć chyba nie każdy będzie umiał się w nią wczuć.


Nie spodziewałam się tego, ale ten tom najmniej do mnie przemówił. Zupełnie zaskoczyła mnie nowojorska sceneria: światła fleszy, imprezy, gale, sesje zdjęciowe, kreski wciągane na metry i litry wypitej wódy. Ludzie, których interesuje mało co poza tu i teraz. Czytałam i zastanawiałam się, ile tak można? 


Moje nastawienie diametralnie zmieniło się z wkroczeniem w życie głównej bohaterki babci, której postać nijak się ma do obrazu osiemdziesięcioparolaki, pojawiającej się automatycznie w głowie na dźwięk tego słowa. Stella kradnie show Elektrze, choć wątpię, żeby ta ostatnia miała coś przeciwko. Lucina Riley stworzyła jedną z najbardziej skomplikowanych postaci całej serii, i na mój gust wcale nie była to kapryśna, swawolna wnuczka, a inteligentna, nieprawdopodobnie zdeterminowana babcia, która poświęciła życie dla wyższej sprawy.


I tu zaczynają się dla mnie schody, bo są tematy, na które ani nie mam potrzeby, ani podstaw się wypowiadać; dylematy, które z racji tego, gdzie i jaka się urodziłam, nigdy nie będą mnie dotyczyć i nawet – przy całej chęci i empatii – nie potrafię postawić się na miejscu ludzi, którym spędzały (i niestety, spędzają) sen z powiek. Do tego kwestia uczuć macierzyńskich... czynne czy bierne, biologiczne czy nie, jakoś mnie w życiu ominęły. Przyjęłam to jako stan rzeczy i trudno mi emocjonalizować się z niektórymi bohaterkami, choć pewnie jestem w mniejszości, więc mam nadzieję tym osobistym komentarzem nikogo do lektury nie zrazić.


Traf chciał, że zagadnienia skumulowane w "Siostrze Słońca" przestrzeliły moje zainteresowania, dlatego jest to dla mnie najsłabsza z dotychczasowych części. No, może sprawiedliwiej byłoby ją ocenić jako "najmniej interesującą". Cykl "Siedem sióstr" polecam nadal, a tymczasem pędzę poznać tą zaginioną, która ciekawi mnie niemal tak jak sam Pa Salt.


A może też…

 "Die sieben Schwestern" Lucinda Riley, fot. paratexterka © "Die Sturmschwester" Lucinda Riley, fot. paratexterka © "Die Schattenschwester" Lucinda Riley, fot. paratexterka ©

"Die Perlenschwester" Lucinda Riley, fot. paratexterka © "Die Mondschwester" Lucinda Riley, fot. paratexterka © "Die verschwundene Schwester" Lucinda Riley, fot. paratexterka ©

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz