poniedziałek, 8 maja 2023

Najlepsza na zawsze, cz. 1

"Firefly Lane" Kristin Hannah, fot. paratexterka ©
"Firefly Lane" Kristin Hannah


Książka, która wciąga na cały weekend – a już najlepiej przeznaczyć na historię Tully i Kate jakieś dłuższe wolne, bo jest nie do odłożenia. Serial też obejrzeć potem trzeba... Ot, kolejna opowieść o przyjaźni dwóch kobiet, oczywiście wyjątkowej, jednej na milion (razy dwa!). I jak to się dzieje, że oryginalność tego duetu przyciąga, jednoczy i wynosi na piedestał wszystkie inne kobiece przyjaźnie? Każdą z nich niepowtarzalną? To nieuchwytność, którą rozumie się bez słów.


Nie ma co więcej pisać o "Firefly Lane", ją trzeba odwiedzić. Co rzadko mi się zdarza, najpierw obejrzałam pierwszy sezon serialu, później odczekałam, aż choć trochę zapomnę, i dopiero sięgnęłam po powieść – i relację, którą muszę odłożyć na bok na kilka dni, bo lada chwila odbieram swojego "Pa Salta...". A może i dobrze mi zrobi zmiana klimatu, bo spłakałam się jak bobrzyca. Mimo że trudno uniknąć spojlerów, zwłaszcza kiedy drugi sezon krzyczy z każdego zakamarka mediów społecznościowych. Albo najlepsza przyjaciółka zakłada, że oczywiście znam już całą historię (spoko, wybaczam!).


wzrusz, "Firefly Lane" Kristin Hannah, fot. paratexterka ©
"Firefly Lane" teraz, i nie raz podczas lektury, przenosi w stan, którym nawet nie wiesz, że chcesz się znaleźć, dopóki się nie znajdziesz. Jest jak niezapowiedziana wizyta (u) twojej najlepszej przyjaciółki, ten moment, kiedy padacie sobie w ramiona, po tygodniu albo roku, i wiecie, że nic się nie zmieniło. Co za różnica, która akurat jest na fali, a która szara i przezroczysta. Póki jesteście razem, świat wam niestraszny. Wiele powieści kobiecych przeczytałam, ale przy tej się zapomniałam. Przeżywałam wzloty i upadki bohaterek, jakby chodziło o mnie. Moje emocje były kalejdoskopem kolorów tęczy, i czarną próżnią. Kristin Hannah wie, jak trącić serce, przyśpieszyć jego bicie, potłuc, rzucić nim o ścianę, sprawić, żeby zamarło, a potem pulsowało z podwójną siłą. Tak przeczuwałam, że coś osobistego w tej powieści jest, choć akurat stawiałam na inny wątek. Przyjaźni wymyślić się nie da, a autorka między słowami przekazała to, czego nie da ująć się wprost.


Jestem zachwycona, rozbita, zła i zniecierpliwiona. Wzruszona i uskrzydlona. Czuję się bogatsza, a jednocześnie wolałabym "Firefly Lane" dopiero zaczynać. Nie wiem, czy polecać, czy za którymś razem ktoś będzie miał pretensje, bo nie potrzebuje czytać w książkach czegoś, co i tak szykuje życie. Z drugiej strony myślę, że każda to zrozumie. Bo która nie miała popularniejszej koleżanki, albo wiernej wielbicielki? (Nie) Chciała być jedną albo drugą? Która nie żałuje, że dzwoni(ła) za rzadko? Że tyle wspólnych wspomnień zamknięte jest w pudełku, które dopiero kiedyś przypomni, co było (na) zawsze.


Bo "zawsze" też ma datę ważności.



A może też…

"Pozwól odejść" Kristin Hannah, fot. paratexterka ©

“Nas dwoje” Holly Miller, fot. paratexterka ©"Bez słowa", czyli “The Man Who Didn’t Call”, wydanie niemieckie - ”Ohne in einziges Wort”  Rosie Walsh, fot. by paratexterka ©Audrey Niffenegger "Die Frau des Zeitreisenden" (PL: "Żona podróżnika w czasie"/"Zaklęci w czasie"), fot. paratexterka ©

"Zanim się pojawiłeś" Jojo Moyes, fot. by paratexterka © 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz