“Nikt nie idzie” Jakub Małecki
Nie trzeba się szczególnie wczytywać, żeby odnieść wrażenie, że będzie wyjątkowo. Małeckiemu wystarczą dwa pierwsze słowa, ale dalej już bez wczytywania ani rusz. Po pierwszym rozdziale ani nie wiadomo, czego się spodziewać, ani czy to w ogóle będzie powieść. Lektura “Nikt nie idzie” jest jak przyciągająca głębia, w którą zatapia się bez pewności, że można dosięgnąć dna. Bez porządku, chronologii czy jakichkolwiek wskazówek interpretacyjnych, autor wydobywa z postaci skumulowane wrażenia, które proszą się, wręcz krzyczą o spójną całość. Jaki kształt nabierze ta piękna powieść, pozostaje w gestii czytelnika.
Kolejna próbka kunsztu pisarza wymyka się wszelkim konwenansom, trafia w czułe punkty i pozwala przystanąć, poczuć, przemyśleć, a nawet przypomnieć sobie coś z własnej przeszłości, do czego dawno się nie wracało. Przebywanie w towarzystwie bohaterów to podróż zaczynająca się w najgłębszych zakamarkach ich dusz, niemiarowo biegnąca w nieokreślonym kierunku. Jakubowi Małeckiemu warto jednak zaufać.
Perspektywy wejrzenia
Niedorozwinięty chłopiec-mężczyzna, zdany na troskę matki, i młoda dziewczyna, w której życiu nic nie miało się już dziać, zostają postawieni przez los w sytuacji, której nikt nie chciałby być świadkiem. Ciekawe, że najważniejsze wydaje się to, co doprowadziło ich do tego punktu, albo to, co nastąpiło po tym traumatycznym wydarzeniu. Szkopuł w tym, że o tych i innych postaciach z “Nikt nie idzie” nie można powiedzieć wiele więcej, żeby nic nie zdradzić.
Akcja to urywki zdarzeń z przeszłości, do których bohaterowie wracają w bieżących wątkach, choć ich związek dla odbiorcy nie od razu jest zrozumiały, o ile w ogóle da się znaleźć jakieś wytłumaczenie. Powieść Małeckiego przypomina współczesną rzeźbę, powstałą z (pozornie?) przypadkowo dobranych elementów. Osobno są zaledwie strzępkiem jakiejś rzeczywistości, razem tworzą całość, dającą się odczuć.
Poza miejscem, ponad czasem
“Nikt nie idzie” się czuje. Książka kompletnie odgradza czytelnika od świata wokół. Nie dość, że Małecki wnikliwie analizuje wnętrza bohaterów, to jeszcze przygląda im się w sytuacjach, które ewidentnie mają drugie dno. Myślę, że lektura wymaga ponadprzeciętnej zdolności do empatii, bo większa część historii rozgrywa się we wnętrzach - postaci i odbiorców. Dzięki temu każdy może na swój sposób zrozumieć (lub nie) zachowania bohaterów, tragizm ich wyborów czy irracjonalność ich pobudek. Powieść wprawdzie czyta się w okamgnieniu, ale w międzyczasie zagnieżdża się w nas, zostawiając trwały ślad.
Po wspomnianych dwóch pierwszych słowach wiedziałam, że to będzie coś. Nawet przeczytałam je (i kilka innych zwrotów) ponownie, żeby się upewnić, że dobrze widzę - a potem głowić, jak autor wpadł na takie określenie albo porównanie. Ujęła mnie przenikliwość Małeckiego, która nigdy nie przekroczyła granic przyzwoitości, oraz szczerość, w której obliczu wszelkie nieludzkie cechy współczesnego społeczeństwa wyparowywały. W życiu nie pomyślałabym, że “Nikt nie idzie” wzbudzi moje oburzenie, zawstydzi albo doprowadzi do śmiechu, tymczasem przywołał takie zjawiska lat młodzieńczych, że dosłownie chwycił mnie za duszę…
Dla mnie ta powieść to kolejna (po “Horyzoncie”) książka Małeckiego, która jest nośnikiem ponadczasowej wartości literatury. Jeśli po dziś dzień pisane są tak przejmujące powieści, to nadzieja jest - i głośno domaga się więcej. Chapeu bas.
- wsiąknięcie na wstępie,
- wszelkie osobliwości i nieoczywistości,
- towarzysząca lekturze niepewność, pomieszana z ciekawością,
- inwencja historiotwórcza, wymagana od czytelnika, czyli zaangażowanie głowy i duszy,
- ludzie i książki, na każdym kroku,
- postacie, które się przełamują, wychodząc ze swoich ‘stref komfortu’, i które zaskakują samych siebie tym, na co się z nieznanych przyczyn zdobywają - piękne słowa i gesty,
- ping-pong, smsy w zeszycie, taki Igor - motory własnych wspomnień,
- notabene: grafiki - kropka nad i.
Komu polecam?
Możliwe, że “Nikt nie idzie” przypadnie do gustu czytelnikom należącym do pokolenia autora, bo wywołuje on duchy przeszłości, z którymi ciekawie będzie się zmierzyć po latach. Powieść należy do gatunku tych z najwyższej półki, dlatego polecam ambitnym poszukiwaczom czegoś nietypowego, angażującego i wzbogacającego. Na jej interpretację chyba nie ma przepisu - i dobrze. Jeśli odradzę, to tylko komuś, kto w tej chwili nie zniesie nawet odrobiny smutku.
A mnie akurat ta książka nie urzekła. Czuję, że to literatura piękna, ale jakoś tak brakowało mi finału, który by mi zapadł w pamięć.
OdpowiedzUsuńJa już nawet nie pamiętam, jak się skończyła, ale wrażenia towarzyszące lekturze zapisały mi się w pamięci :)
Usuń