“Za zamkniętymi drzwiami” B.A. Paris
Debiut dobry, lecz nie na tyle, żeby piać peany. Sprytny pomysł, inteligentne postacie i niekończąca się gra pozorów nie zawsze zrekompensują czyny, o których nawet nie chce się czytać, choćby ich opisy były zdawkowe. Morał? Niektóre książki - podobnie jak drzwi - lepiej pozostawić zamknięte, bo to, co kryją, może się nie spodobać. W “Za zamkniętymi drzwiami” napięcie nie narasta tak, że po finale trzeba się otrząsnąć. Niemniej jednak Paris ma potencjał.
Dobry thriller psychologiczny to taki, który przeżywa się z bohaterem będącym na straconej pozycji. Chęć dotarcia do końca powinna rosnąć z każdą przewracaną kartką, a nie gubić się gdzieś pomiędzy albo być spowodowana zwykłą czytelniczą ciekawością. Stan podgorączkowy powinien być na porządku dziennym, a nie pozostać niespełnioną obietnicą, jakiej można się dopatrywać w “Za zamkniętymi drzwiami”.
Cztery ściany
Czymże jest perfekcyjna para? Niedoścignionym ideałem, czy zawzięcie reanimowaną iluzją? Parą, dobraną na zasadzie podobieństw, czy przeciwieństw? Wrażeniem, jakie robi na zewnątrz, czy we własnych czterech ścianach? Jack i Grace są perfekcyjni aż do bólu, ale jakoś mało kto próbuje rozdrapać powierzchnię. Coś ewidentnie nie gra, a mimo to nie przyciąga. Początek książki sprawia wrażenie zbyt wyreżyserowanego, ale nie tak, że chce się go przejrzeć. Bohaterów poznaje się dzięki zestawieniu ‘kiedyś’ i ‘teraz’, co nie zmotywuje niecierpliwych czytelników. Czar tej pary może dla niektórych zwyczajnie prysnąć zbyt późno.
Preferuję thrillery, które podnoszą mi puls, trzymają w napięciu i nakręcają myśli, ale nie obrzydzają. W “Za zamkniętymi oczami” przeczuwałam, komu stanie się krzywda, co tylko pogorszyło efekt sceny, której się obawiałam. Bestialstwa nie trawię i nawet nie chcę o tym czytać. Nie to, że B.A. Paris tworzy obrazy, które wryją się w wyobraźnię - na szczęście nie! Możliwe też, że skoro nie spodobało mi się pierwsze dziesiąt stron, nie starałam się dostrzegać pozytywów…
Koncepcja autorki jest niezła, w wykonaniu nie zauważyłam niedociągnięć, a jednak brakowało mi czegoś, dzięki czemu poleciłabym tę książkę. Lektura - poza wspomnianą sceną, którą momentalnie wykasowałam z pamięci - przebiegła bez większych wzlotów i upadków. Od pewnego momentu ma się nieodparte wrażenie, że wiadomo, co się stanie na końcu. Pozostaje jedynie pytanie: jak? Ale czy ta gra jest warta świeczki? Dla mnie lektura nieobowiązkowa.
- pomysł na obraz “Świetliki”,
- siostrzana więź,
- inteligentne postacie, nawet jeśli niektóre samemu można wyprzedzić o krok,
- wciąga na tyle, że doczytuje się do końca,
- niedokładna korekta,
- brak drugiego twista,
- paznokcie w 15 minut?! tego nie kupię ;)
- pewien mały sekret, czyli bestialstwo, już nawet nie brutalność.
Komu polecam?
Nie polecę, bo książka nie przypadła mi do gustu. Może tylko ktoś, kto obsesyjnie czyta o perfekcyjnych parach, zechce sprawdzić, co z tą jest nie tak. Choć obawiam się, że spotkał zestawienia dużo bardziej angażujące. Nie polecam zwłaszcza wrażliwym, brzydzącym się demonstracjami siły i niszczeniem istnień, które nawet nie mogą się bronić. Mimo wszystko mam przeczucie, że w B.A. Paris drzemie więcej, niż (w) “Za zamkniętymi drzwiami”.
A może też...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz