“Srebrne skrzydła” Camilla Läckberg
Zemsta niejedno ma imię, co Läckberg demonstruje dobitnie, drobiazgowo i żywiołowo. Druga część serii o Faye napada znienacka, skrupulatnie fiksując uwagę na nieuniknionym, które stopniowo nabiera realnych kształtów. Nie wiadomo, z której strony nastąpi atak, ale pewne jest, że w tej historii nikt łatwo się nie podda. “Srebrne skrzydła” odkrywają tak niespodziewanie mroczne i brutalne strony, że aż nie chce się o nich czytać, ale akcja osacza i nie wypuszcza. Lektura dobra, choć ambiwalentna.
O czym są “Srebrne skrzydła”?
Drugi tom serii o Faye opowiada o szwedzkiej businesswoman, która niezależność i wolność stawia ponad wszystko. “Srebrne skrzydła” często wracają do przeszłości głównej bohaterki, ukazując fragmenty, które ta dawno wymazała ze swojego życiorysu, albo przynajmniej się starała. Książka pokazuje przebłyski świata rządzonego przez mężczyzn, a znienawidzonego przez kobiety takie jak Faye i jej przyjaciółki. To kolejny tom o kobietach, które w obliczu zagrożenia potrafią się postawić i walczyć o swoje; takich, które podadzą sobie rękę i wzajemnie się wesprą; o heroinach dzisiejszych czasów, mających wiele twarzy i igrających z ogniem. Ich siła może przytłoczyć czytelnika, podobnie jak zapalczywość autorki w opisywaniu przeróżnych odmian tyranii wobec kobiet. Chociaż rozwój wydarzeń wciąga, a w głowie mnożą się podejrzenia i pytania, wydźwięk jest niejednoznaczny. Bo które środki cel uświęca? I jaki cel…?
Dlaczego ta książka?
Prozę Läckberg poznałam dopiero przy okazji “Złotej klatki”, dlatego “Srebrne skrzydła” musiałam przeczytać, żeby wiedzieć, co dalej. Tym samym wplątałam się w matnię, w którą chyba bym się nie zapuściła, wiedząc, czym osacza. Skusiła mnie silna bohaterka, ale nie mogłam wiedzieć, co skrywa. To coś, w połączeniu z obsesyjnym wręcz ‘siostrzeństwem’, każe mi ponownie zastanowić się nad odpowiedzią na pytanie “Dlaczego?”.
W moim guście
Najbardziej lubię u Läckberg narastające napięcie, choć szkoda, że w “Srebrnych skrzydłach” spaliło się zbyt szybko. Pomysłowość autorki zdobyła moje zaufanie już w poprzedniej części o historii Faye, dlatego wiedziałam, że następną pochłonę. Te intrygi, kobiece konszachty, wirtuozeria w wymyślaniu niecnych planów, zachowywanie zimnej krwi i granie kolejnej roli życia, wszystkie te żeńskie zagrywki skutecznie odciągały moją uwagę od fragmentów, które najchętniej usunęłabym z tej książki.
Albo i nie (dla mnie)
Obawiałam się, że będzie zbyt brutalnie, i niestety momentami było. Może i szczególne okrucieństwo nie zostało detalicznie opisane, ale pewne fragmenty, zarysy sytuacji i drobiazgi nie do przeoczenia wywierały wystarczająco okropne wrażenie. Choćby ząb. Kto przeczyta(ł), zrozumie. Mnie takie coś męczy w momencie, kiedy to czytam, a później zagnieżdża się w myślach, oby tylko na jakiś czas. Ciężko było przebrnąć przez retrospekcje z Fjällbacki, mimo że bez nich bohaterka nie miałaby prawdziwej twarzy.
Komu polecam?
Jeśli ktoś uwielbia czytać o tym, jak kobiety demonstrują wyższość i władzę, stają po swojej stronie i walczą nie, żeby się bronić, a żeby wygrać, to ta seria Camilli Läckberg spełni oczekiwania. Polecam na podsycenie ognia, ale odradza komuś, kto kompletnie nie potrafi się odnaleźć w tak zdeterminowanym środowisku, w którym wszystkie chwyty są dozwolone, a cienie z przeszłości mają głębię godną zwyrodniałego skazańca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz