“Ein ganzes Leben lang” Rosie Walsh
A gdyby tak któregoś dnia przypadkiem okazało się, że ktoś, z kim dzieli się życie, wcale nie jest tym, za kogo się go miało? Druga powieść Walsh to zagmatwana historia wielkiej miłości, jeszcze większego zawodu i spustoszenia, jakie zasiało stracone zaufanie. Autorka karmi ciekawość od pierwszej do ostatniej strony: im szybciej czytelnik zorientuje się, że jej planu nie przejrzy, tym bardziej będzie chciał go poznać w najdrobniejszych, dopracowanych szczegółach. Powieść piękna, aczkolwiek niełatwo ją przełknąć.
O czym jest “Ein ganzes Leben lang”?
Książka Rosie Walsh opowiada o małżeństwie nad niespodziewaną przepaścią – i to taką, której raczej nikt nie zrozumie na postawie własnego doświadczenia. Emma i Leo są miłościami swojego życia, cieszący się swą zwyczajną codziennością. Kiedy Leo trafia na ślady zgoła innej przeszłości żony niż ta jemu znana, nic nie biegnie już normalnym torem. Podejrzliwość rodzi niepewność i wyostrza spojrzenie, każe odkrywać nowe fakty i inaczej interpretować pozorne błahostki. Rosie Walsh przygotowała dla swoich fanów wielowątkową powieść, która wciąga, im więcej pojawia się niewiadomych, bo przeszłość Emmy nie jest jedynym znakiem zapytania. "Ein ganzes Leben lang" opowiada o rzeczach, których nie da się cofnąć, choć można przemilczeć, co z kolei nie wróży nic dobrego.
Dlaczego ta książka?
Pierwsza powieść Rosie Walsh, "Bez słowa", okrzyknęłam moją prywatną książką roku 2018. Od tamtej premiery czekałam na następną i wreszcie doczekałam się niemieckiego wydania.
W moim guście
U Walsh po raz kolejny rozwiązanie nie jest tak oczywiste, jak się wydaje, ba, jest mało prawdopodobne, a jednak spójne. Podobał mi się rozwój akcji: tempo, do którego zdołało się przywyknąć, a tu grom z jasnego nieba! Pierwszy z wielu. O ile dobrze pamiętam, to w debiucie Walsh długo nie było szansy na poskładanie kawałeczków układanki w całość, dopiero po zwrocie akcji wszystko nabierało właściwego znaczenia. W tej powieści zwroty akcji trudno zliczyć, podobnie jak założenia, które co rusz zostają porzucone na rzecz nowych domysłów. Czytelnik żyje historią zmieniającą się jak w kalejdoskopie, przy czym wiele szkła tłucze się z przejmującym hukiem... Konstrukcyjnie jestem zachwycona, tylko tematycznie nie czułam się do końca komfortowo.
Albo i nie (dla mnie)
O ile w "Bez słowa" umiałam się identyfikować z cieniami ghostingu, o tyle główny problematyczny wątek "Ein ganzes Leben lang" jest i pozostanie mi obcy. Identyfikowanie się (bądź jego brak) nie jest dla mnie nieodzowną częścią lektury, ale skoro do tego stopnia trafiłam z pierwszą powieścią Walsh, nieco rozgoryczyła mnie druga.
Komu polecam?
Książki Walsh nie sklasyfikowałabym jako literatury lekkiej, dlatego polecam, jeśli ktoś kocha komplikacje, nieoczywistości, snucie domysłów, zbieranie faktów i wyczekiwanie finału. Nie upierałabym się przy poleceniu tej powieści komuś, kto coś ukrywa, ale jej przesłanie zrozumie każdy, kto choć raz w życiu poczuł ciężar pamiątek z przeszłości – swojej lub czyjejś. Zdecydowanie nie polecam, gdyby ktoś szukał niezobowiązującego czytadła, bo tu zamiast rozrywki jest spora dawka rozgoryczenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz