“Dwór srebrnych płomieni. Część 1” Sarah J. Maas
Po słabym czwartym tomie, cechującym się urokiem spadającej (i gasnącej!) gwiazdy, nadszedł czas na dwuczęściową kontynuację historii o Dworach. Na świeczniku jedna z najmniej lubianych bohaterek serii, ale irytujące postacie kobiece i duety skaczące sobie do gardeł to specjalność Maas. Amerykańska autorka po raz kolejny inspiruje się legendami ze Starego Świata, które niedyskretnie adaptuje na potrzeby swojej fantazji. Pozostaje pytanie, ile razy jej czytelnicy nabiorą się na same chwyty?
O czym jest “Dwór srebrnych płomieni. Część 1”?
Piąty tom serii o Dworach skupia się na nieobliczalnej – w wielu tego słowa znaczeniu – Nescie, najstarszej siostrze Feyry. Stoczyła się ona jak mało kto, nie pomagały prośby ani groźby, zatem kolej na ostatnią szansę, i to akurat pod okiem Kasjana. Trudno powiedzieć, kto działa na kogo jak płachta na byka, jednak ogień zdaje się być gwarantowany. Znani bohaterowie w tle, nie do końca zażegnane konflikty i rewelacje zmieniające obraz świata, wychodzące na jaw jak już nic innego nie popchnie historii: brzmi jak Maas. Tylko to już było.
Dlaczego ta książka?
Do "Dworu cierni i róż" mam sentyment. To pierwsza seria Maas, którą przeczytałam, i pierwsze trzy tomy właściwie wyrwały mnie z rzeczywistości. Na "Dwór srebrnych płomieni" czekałam, bo chciałam dać się tak porwać jeszcze raz.
W moim guście
Hmm... Lubie fae, podoba mi się Prythian. Wielu z bohaterów, którzy tu działają na dalszych planach, wzbudza we mnie sympatię, a nawet jeszcze ciekawość. Podobało mi się też, że Maas potrafi wplatać 'przypomniajki' w treść – i to tak, że ktoś czytający kompletną serię się nimi nie zmęczy, a ktoś inny, kto jak ja czytał ją lata temu, przestanie czuć się kompletnie niezorientowany. Plusem były oczywiście obie rewolucyjne wiadomości, które pojawiły się w pierwszej części "Dworu srebrnych płomieni", a także wątek wspierania kobiet pokrzywdzonych przez los – subtelny, nienachalny, ale wartościowy.
Albo i nie (dla mnie)
Nie dla mnie takie krążenie wokół siebie przez setki stron, jakie demonstrują Nesta i Kasjan. Nie przekonuje mnie teoria ostatniej szansy ani nie widzę sensu w tym, żeby Nesta z tej szansy skorzystała. Przecież nie każdy musi być dobry, prawda?! Sceny erotyczne były przytłaczające: za długie, za częste, zbyt obsceniczne. Zupełnie, jakby autorka po latach zmieniła priorytety. Może czas zakończyć już Dwory? Choć chętnie przeczytam ostatnią część, poświęconą Azrielowi i Mor. Ach, skoro już o częściach mowa (i choć nie ma to bezpośredniego związku z treścią): przestałam liczyć, ile razy przesuwana była polska premiera. Wydania "Dworu srebrnych płomieni" w dwóch osobnych książkach też już nie chce mi się nawet komentować, bo to samo było z "Królestwem popiołów". Na razie czuję marazm i nie wiem, czy druga część piątego tomu to zmieni.
Komu polecam?
“Dwór srebrnych płomieni” już polecam tym, którzy lubią dwa (albo i więcej) razy wchodzić do tej samej rzeki, nie wywiną się sentymentom i za nic nie dadzą sobie przetłumaczyć, że niektórych serii/książek naprawdę nie warto kończyć. Ja się do nich nadal zaliczam, ale może w końcu wyciągnę właściwe wnioski... Nie polecam, jeśli komuś nie podobał się "Dwór blasku gwiazd", bo istota historii Feyry, Rhysa i ich bliskich została w poprzedzających go częściach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz