Grudzień miesiącem premierowego podsumowania raz już został, dlatego teraz jedynie gwoli uzupełnienia. 2017, niestety (!), więcej wolnego czasu nie przyniósł, wręcz przeleciał mi przez palce. Dzięki temu jeszcze bardziej doceniałam chwile spędzone na czytaniu i pisaniu… Mimo wszystkich przeciwności życia realnego - poza ponadprzeciętną zawartością procentową przeczytanych premier - trafiłam na kilka większych i (po)ważniejszych lektur, poświęcając każdej po kilka tygodni. Wzięłam z nich więcej, niż zapamiętałabym z dziesiątek połkniętych książczyn. Wyzwania ilościowe są nie dla mnie (chyba, że na emeryturze), zatem mijający rok posumuję przewrotnym “mniej znaczy więcej”, bo warto bardziej…
Postanowienia noworoczne też sobie daruję, jednak zamiar na 2018 mam jeden: zamiast kupować nowe książki, postaram przeczytać jak najwięcej pozycji, które piętrzą się już na kilku stosach… Bo książka to najlepszy prezent i kosztował każdego darującego dużo więcej, niż samą cenę - a to trzeba docenić, jak najprędzej!
Książka/premiera roku 2017
“Labirynt duchów” Carlos Ruiz Zafón
recenzja: Ostatni raz Cmentarz…
[Zapewne Zafónem zachwycam się w tym roku do znudzenia… Nic na to nie poradzę. Ślinka zaczęła mi cieknąć, kiedy dostałam pierwszy egzemplarz “Labiryntu…” w oryginale już rok temu; w marcu Pana Kuriera wprowadziłam co najmniej w konsternację; miesiąc później podzieliłam się z całym światem wielkim wrażeniem, które ten Katalończyk na mnie zrobił. Książka przez wielkie K, cykl mistrzowski. Nic dodać, nic ująć.]
Thriller roku 2017
“Lokatorka” JP Delaney
recenzja: Ulec urokowi
[Nawet teraz, przywołując wyobrażenie domu przy Folgate Street 1 albo spotkania głównego bohatera twarzą w twarz, przechodzą mnie ciarki - niepewności, fascynacji, ciekawości… “Lokatorka” ma w sobie przyciągającą charyzmę rodem z romansu, nakreśloną przez odchyły, na których leczenie nie wystarczyłaby recepta. Porusza psychicznie, pochłania molowo. Bardzo polecam!]
Ryzyko roku 2017
“Wszystkie moje kobiety. Przebudzenie” Janusz Leon Wiśniewski
recenzja: Wersje (nie)wiarygodne
[Zastanawiałam się dłuższą chwilę, w którą kategorię wepchnąć tym razem Wiśniewskiego, ale wybór nie był łatwy. Czułam, że w tym zestawieniu musi być, skoro wydał po latach kolejną powieść. Co czułam podczas lektury i po niej, nadal trudno mi określić. Choć mieszane uczucia to też wrażenie, a Wiśniewski bez wrażeń nie pozostawia nigdy…]
Fantastyczna roku 2017
“Zdrajca” Jim Butcher
recenzja: Deadline - dla odmiany…
[W tym roku fantasty poświęciłam niedużo uwagi i żadna pozycja nie zwaliła mnie z nóg (choć w kontynuacji “Viriona” jeszcze pokładam nadzieję). Jedenasty tom Akt Dresdena jest jedną z lepszych części tego cyklu - 48h szaleństwa w świecie, gdzie wszystko się może zdarzyć, a nigdy nie dzieje to, co powinno. Już żałuję, że cykl zmierza do finału.]
Historyczna roku 2017
“Dziedzice ziemi” Ildefonso Falcones
recenzja: Hrabiowskie miasto
[Rok bez (chociaż) literackiej Barcelony to dla mnie rok stracony. Kolejna wielka powieść Falconesa uprowadza czytelnika w czasy, w których po kilku kartkach się zatraci, nawet jeśli nie pociąga go schyłek XIV/XV w. Ten autor potrafi pisać wielkie powieści, czego bezsprzecznie dowiódł po raz kolejny.]
Odkrycie roku 2017
“Papierowa dziewczyna” Guillame Musso
recenzja: Egzemplarz wybrakowany
[Musso mignął mi tu i ówdzie tak często, że postanowiłam przetestować na własnych oczach. “Papierowa dziewczyna” jest rewelacyjna! Trochę życia, trochę fikcji, ot filmowa historia prawdziwej przyjaźni, która ubarwi wolny wieczór. Wiem, co da mi ten autor, i zamierzam spotykać go regularnie.]
Romanyczna roku 2017
“Światło, które utraciliśmy” Jill Santopolo
recenzja: Wtedy, teraz i zawsze
[Powieść o ponadczasowości miłości, zdecydowanie za krótka - jedna z tych, które mogłyby się nie kończyć… Nie wyobrażam sobie nie pomyśleć o tym pierwszym, prawdziwym uczuciu, czytając o tych dwojgu. Kręciłam głową, nie wierzyłam i patrzyłam w głąb w siebie jak dawno nie. Dla mnie niezapomniana. Obiektywnie - ma to coś.]
Rozczarowanie roku 2017
“Mężczyzna, który gonił swój cień” David Lagercrantz
recenzja: Millenium 5 - temat wyczerpany…?
[Na początku należałam do tych, którzy cieszyli się z kontynuacji Millenium i czwartą część uważali za udaną. Czego nie mogę powiedzieć o piątej, abstrahując od akcji poniżej pasa rozgrywających się za kulisami. Przemoc, różnego rodzaju wykorzystywania i bezwzględność dominują duet kiedyś tak świetny. Szkoda. Wolę zakończyć na tym tomie i kiedyś wrócić jeszcze do trylogii Larssona.]
Rodzinna/nadrobienie roku 2017
“Bez skazy” Jonathan Franzen
recenzja: Skazani na siebie?
[Dawno sprezentowany Franzen doczekał się wreszcie mojej uwagi. Współczesna powieść o popapranych koneksjach (nie tylko rodzinnych), z którą można przeżyć kilka ważnych wydarzeń ostatnich dekad i utopić się w lawinie informacji zalewającą nas w dzisiejszych czasach. Świetnie napisana, frapująca i niełatwa do przełknięcia. Gratka dla koneserów.]
“Ein ganz neues Leben” (PL: “Kiedy odszedłeś”) Jojo Moyes
recenzja: Nowy (nie) znaczy inny
[“Zanim się pojawiłeś” złamało mi serce najpierw jako książka, później jako film. Stała na półce tak długo, że zdążyła się zakurzyć. Z drugą częścią nie zamierzam popełniać tego samego błędu, choć Lou nie będzie już taka sama. Ufam jednak urokowi pióra Moyes…]
Sukces roku 2017
[Zdobyłam się na własną domenę! Dla mnie to brzmi dumnie - jakbym miała swój ‘prawdziwy’ adres w przepastnym internecie, a nie tylko skrytkę pocztową jakich wiele… Wystarczy decyzja, kilka godzin uwagi, postępowanie zgodnie z raczej jasnymi instrukcjami i jest. Tak niewiele, a tak dużo. Oj, znowu przewrotnie ;)]
Radość roku 2017
paratexterka went insta :)
[Tegoroczna radość powiązana jest z książkami jedynie pośrednio… Należę wprawdzie do starszego pokolenia, ale szarpnęłam się na Instagram. I nie żałuję! Nie dość, że mogę tam się dzielić paraksiążkowymi wrażeniami szybciej, częściej i inaczej niż przez bloga, to tę aplikację uznaję jedną z najbardziej pozytywnych, z jakimi miałam styczność. I nie chodzi o robienie czegokolwiek na pokaz, tylko ludzi z rozmaitych części świata, którzy zwykłym serduszkiem czy krótkim komentarzem sprawiają, że się uśmiecham. Znów małe, a cieszy :)]
Szaleńswo roku 2017
[Żywotność każdego urządzenia kiedyś się kończy, i tak po kilku bataliach z poprzednikiem, sprawiłam sobie Jabco2. Uwielbiam. Jak zacznę pisać, to nie mogę przestać. Noszę, gdzie mogę, i piszę nawet częściej z czytelniczej potrzeby wewnętrznej niż okazji recenzenckiej. Niech mi żyje!]
*Czytelnia roku 2017 - tym razem niekonwencjonalnie, bo przedstawiam Bookfę:
A może też...
Bardzo zgrabnie, kreatywnie i mądrze napisane podsumowanie ;). Zaczytanego roku 2018 :)
OdpowiedzUsuńDzięki i nawzajem do potęgi!
Usuń