“Totalna magia” Alice Hoffman
Hoffman pisze filmowo, co w "Totalnej magii" i widać, i czuć. Sercowe perypetie pokoleń sióstr Owens kusiły już w poprzedniej części, a w tej omotywać będą jeszcze inaczej. Z jednej strony traumatyczne przeżycia, z drugiej lekkomyślność i pogoda ducha, których nie można brać na poważnie. Śmiech przez łzy, żale i krzyki, to znowu tajemnice, męczące milczenie i konsekwencje, jakich świat nie widział – w efekcie lektura iście ożywiająca. Pogratulować autorce, sprezentować (p.o.) siostrze!
O czym jest “Totalna magia”?
Drugi tom jest kontynuacją wątku zakańczającego "Zasady magii", przy czym skupia się na pewnym nieszczęśliwym zrządzeniu losu, które przez dłuższy czas spędzać będzie sen z oczu dorosłych już Sally i Gillian. Starsze i młodsze siostry wymykają się stereotypom, klątwa nie odpuszcza, a historia zatacza koło osiągając punkt kulminacyjny w momencie tak magicznym i szalonym, że aż za szybko się kończy. "Totalna magia" to lżejsza wersja historii o rodzinie, która postawiona pod ścianą, stoi za sobą murem; o kobietach, miłości i facetach, bez których oszukiwanie fatum nie przynosiłoby frajdy.
Dlaczego ta książka?
Jeszcze zanim spodobały mi się "Zasady magii", chciałam przeczytać obie części. Z ekranizacji nie pamiętam nic, więc teraz z czystym sumieniem mogę obejrzeć film jeszcze raz. "Totalna magia" miała mnie oczarować i się udało, lekko i przyjemnie.
W moim guście
Podobał mi się charakterek tej powieści. Nastawiałam się na coś podobnego do pierwszej części, ale bomba emocjonalna nie wybuchła i wzruszenia nie było. "Totalna magia" jest świetna w inny sposób. Niby historia się powtarza, ale nic nie jest takie same. Kolejne pokolenia sióstr mają cechy charakteru czyniące je podobnymi do postaci już znanych, ale nie na tyle, żeby bohaterki ze sobą mylić. Podobała mi się sztama, jaką trzymały ze sobą siostry i ciotki, ale też te wszystkie wzloty i upadki, które razem pokonały. "Totalną magię" czytało mi się chyba nawet lepiej niż jej poprzedniczkę, co uważam za plus, bo kolejna porcja tragizmu to już byłoby za dużo.
Albo i nie (dla mnie)
O dziwo, przyłapałam Hoffman na pewniej nieścisłości w historii najstarszych ciotek, co strasznie rzadko mi się zdarza, bo pochłaniam historie haustami i nie zawsze wszystko zauważam. Jeśli bym się upierała, to wolałabym więcej dialogów i czarnego humoru, ale całość przypadła mi do gustu. Ciekawe, czy są szanse na ciąg dalszy?
Komu polecam?
"Totalną magię" można czytać bez znajomości poprzedniej części, choć ja wolę chronologicznie. Spodoba się amatorom czarownic wżytych w codzienność amerykańską, ale też czytelnikom lubiącym, kiedy w wyobraźni widzą, co czytają - niekoniecznie w wydaniu Bullock-Kidman. Obie części świetnie nadają się na prezent dla najlepszej przyjaciółki, siostry czy nie. Nie polecam chyba tylko tym, którzy mają ochotę na coś naiwnie zabawnego, bo Owensównom rzadko do (beztroskiego) śmiechu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz