czwartek, 16 grudnia 2021

Osiedlowe obsesje

“Terapeutka” B.A. Paris, fot. paratexterka ©
“Terapeutka” B.A. Paris


Paris sumiennie wspina się na wyżyny, plasując pośród najbardziej poczytnych pisarek, parających się grą na nerwach. "Terapeutka" to więcej niż kolejny domestic noir jakich wiele, w którym szybko można się zorientować, kto z mieszkańców osiedla skrywa jakąś tajemnicę – bo tę pewnie ma każdy. Zadziwiające, że do każdej z łatwością można sobie dorobić uzasadnienie, i to niekoniecznie takie, jak główna bohaterka. Rewelacja, pierwsza klasa... nic, tylko piać peany. Wyszło wyjątkowo wciągająco. 


O czym jest “Terapeutka”?


Kolejny thriller Paris opowiada o szeroko pojętym zaufaniu, odnajdywaniu się w nowym otoczeniu i wybaczaniu sobie błędów, które może nie wszyscy popełniają, ale większość jest w stanie zrozumieć i przejść nad nimi do porządku dziennego. Kiedy na ekskluzywne, odcięte od świata osiedle wprowadza się nowa para, zmowa milczenia mieszkańców siłą rzeczy prędzej czy później zostaje przerwania. Śmierć tytułowej terapeutki rzuca cień na pozornie zżytą społeczność. Kto coś ukrywa? Albo raczej: kto ukrywa co?


Dlaczego ta książka?


Lubię pożyczać książki, ale branie lektur od kogoś zwykle mnie krępuję (patrz: regał hańby). "Terapeutkę" dostałam w zamian i nawet nie planowałam jej czytać w najbliższym czasie, ale kiedy przypadkiem się okazało, że moja przyjaciółka czyta właśnie to, też chciałam. Dawno nie przeżywałam lektury z kimś na bieżąco, nie spekulowałam ani nie dzieliłam się wrażeniami. Ale miałam radochę!


W moim guście


Strasznie mi się podoba, że autorka z elementów, które gdzieś już kiedyś napotkałam na mojej thrillerowo-amatorskiej drodze, stworzyła zupełnie unikatową kombinację. Tę jej grę z czytelnikiem zauważyłam tuż po przeczytaniu "Terapeutki". Skubana! Właściwie od początku do końca miała całą moją uwagę, ciężko mi się było oderwać, a co dopiero odłożyć kontynuację lektury na następny dzień. To thriller w moim guście, bo myślałam razem z główną bohaterką, choć moje teorie różniły się od jej spekulacji. Czytając, napotkałam multum rzeczy, które się wyróżniały, choć oceniłam je jako przynętę, zmyłkę, fałszywy trop. Ani mnie to nie nudziło, ani nie irytowało. Mój pierwszy typ był mylny, ale za to drugi po 2/3 książki trafiony – co lepsze: czytałam do końca tak samo przykuta, jak na początku, o ile nie bardziej. Rozrywka wyborna!


Albo i nie (dla mnie)


Nie lubię, jak giną niewinni, ale przynajmniej tym razem żadne zwierze nie zostało zagłodzone na śmierć. Kiedyś B.A. Paris podpadła mi tym na całej linii. Ale “Terapeutką” wróciła do łask, nie ma co ukrywać.


Komu polecam?


Nie polecam, jeśli ktoś nie ma wolnego wieczoru albo dwóch, bo będzie żałował, że musi przerwać czytanie. Polecam tym lubiącym główkować i drogą eliminacji (albo kumulacji) wpaść na to, o co i kogo chodzi. Mnóstwo mylnych tropów tylko napędza akcję i robi z "Terapeutki" thriller, którego nie pomyli się z żadnym innym. Najciemniej pod latarnią, ale nie zawsze tą, którą się obstawia...  Och jak polecam! Wróciła moja wiara w thrillery (po potknięciu na Hawkins), wróciła.



A może też...

"Dylemat" B.A. Paris, fot. paratexterka © “Za zamkniętymi drzwiami” B.A. Paris, fot. paratexterka ©


“Perfekcyjna żona” JP Delaney, fot. paratexterka ©JP Delaney “W żywe oczy”, fot. by paratexterka ©“Lokatorka" JP Delaney, fot. paratexterka ©


 “Zabójcza przyjaźń” Alice Feeney, fot. paratexterka © “Czasami kłamię” Alice Feeney, fot. paratexterka ©


“Zamiana” Rebecca Fleet, fot. paratexterka ©  "Zapisane w wodzie" Paula Hawkins, fot. paratexterka © 




2 komentarze:

  1. Brzmi porywająco, wierzę całym jestestwem że właśnie tak porwała Cię lektura, dobrze że oddała Cię z powrotem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że Ciebie też mogłaby porwać. Zamedluj, jak będziesz chciała spróbować, bo jeszcze jej profilaktycznie nie oddałam :)

      Usuń