“Gołąb i wąż“ Shelby Mahurin
Obiecujący debiut Mahurin otwiera serię, w której wiedźmy dopuszczają się takich potworności na ludziach, że wyobraźnia niekiedy zatrzaskuje przed wizjami drzwi. "Gołąb i wąż" porywa w skomplikowany świat magii uderzającej w nozdrza, przy czym to tylko jeden rodzaj zderzeń, których pełno w tym tomie. Historia długo żyje napiętymi i niejasnymi relacjami między bohaterami, aż turbulentna akcja przejmuje scenę – wtedy się dzieje fantasy! Nic, tylko sięgać po drugą część.
O czym jest “Gołąb i wąż”?
Książka opiera się na przeciwieństwach, które zmuszone są współistnieć. Czarownica i łowca, nienawidzący się z natury, zostają związani na wieki. On nie wie o niej najważniejszego, ona nawet nie podejrzewa, jaka historia drzemie w nim. I tak szarpią się, przekomarzają, szukają balansu, do momentu, aż ktoś o wiele potężniejszy wytrąca z równowagi nie tylko ich. "Gołąb i wąż" opowiada o sile przeciwstawiania się, celu jednoczącym ponad podziałami i biało-czarnym świecie, tracącym ostrość. I o miłości oraz przyjaźni, oczywiście.
Dlaczego ta książka?
W myśl postanowienia, że czytam prezenty, i po poprzedniej porażce, sięgnęłam po fantasy od kogoś, kto wie, co lubię (i właśnie kończy "Szklany tron"). Seria Shelby Mahurin to jeden z lepszy prezentowych pomysłów tego roku. Miałam wątpliwości, czy zaczynać, skoro trzecia część ukaże się w Polsce dopiero w przyszłym roku, ale co mi tam – będę miała na co czekać!
W moim guście
Albo i nie (dla mnie)
Mahurin pokazała dopiero skrawek wymyślonego świata, a chciałabym już poznać szerszy kontekst, albo chociaż topografię. Drobne niedociągnięcia w tłumaczeniu, kiedy nagle i niepotrzebnie zmienia się płeć, zawsze wybijają mnie z rytmu. Nagminne francuskie wtrącenia lekko mnie irytowały i w większości wydawały się zbędne. Do tego nie zrozumiałam jeszcze istoty magicznych złotych wzorów, choć zasada 'coś za coś' jest jasna. Mam nadzieję na więcej magii w drugim tomie "Krew i miód".
Komu polecam?
To chyba oczywiste, że polecam niepoprawnym wielbiciel(k)om Sarah J. Maas, którzy sięgają nie tylko po wszystko spod jej pióra, ale i to, co sama czyta. Myślę, że spokojnie można być po 30-stce, żeby z chęcią (i z obu perspektyw) śledzić perturbacje pomiędzy Lou i Reidem oraz narastający w świecie przedstawionym chaos. Nie polecam, jeśli kogoś męczą stosunki międzyludzkie, bo Mahurin poświęca im ponad połowę książki. Kto lubi wartką akcję od samego początku, przewagę fantastycznych postaci i konfrontacje na każdym kroku, powinien poszukać innej serii.
Po tak pozytywnej recenzji trzeba przeczytać koniecznie :) Te dychotomie charakterów są dość powszechne, właśnie skończyłam "Archanioła", który musiał się zmagać z przeznaczoną mu na towarzyszkę życia śmiertelniczką ;) Jednak jest coś ujmującego w tych pełnych pasji relacjach, gdzie bynajmniej nigdy nie jest nudno.
OdpowiedzUsuńZgadzam się! Musisz mi więcej opowiedzieć o "Archaniele", bo jeśli nie ma tam ani sifi, ani postapokalipsy, to może kiedyś nasze drogi się jednak przetną?
UsuńA skoro już o towarzyszach mowa, to jeszcze seria o Dworach Maas przed Tobą :) I w przeciwieństwie do "Gołębia i węża", wcale nie musisz czekać na komplet, bo dla mnie pierwsze trzy części są w pełni satysfakcjonującą całością...